Postać Andrzeja Kunowskiego i jego zbrodnie nadal mrożą krew w żyłach. Jego postać jest dość tajemnicza. Przy ul. Tuwima w naszym mieście wspomnienie jest mgliste. Są jednak osoby, które pamiętają człowieka nazywanego bestią z Mławy.
Nic nie wskazywało na to, że urodzony 29.03.1956 r. w Warszawie Andrzej stanie się budzącym przerażenie przestępcą. Wychował się w normalnej rodzinie. Ojciec, budowlaniec, ceniony w swoim fachu kierował budowami, matka zajmowała się domem. Rodzina Kunowskich przeprowadziła się do Mławy skuszona mieszkaniem w centrum miasta, które ojcu zaproponowała firma PBRol. Chcieli mieć dobrego fachowca.
- Oni nie mogli sobie z Andrzejem poradzić. Nie wiem, może dlatego, że wychowywał się na budowach, a wtedy to różni nieciekawi ludzie tam pracowali.
Coś rzeczywiście trudnego było w charakterze Andrzeja, bo nie potrafił dostosować się do środowiska. Miał kłopoty w szkole, wyrzucano go z pracy.
Kunowski stał się znany wymiarowi sprawiedliwości już w wieku 17 lat. W 1973 r dostaje pierwszy wyrok za gwałt - 3 lata pozbawienia wolności. Sąd wierzy, że nastolatek nie wróci do przestępstwa, stąd kara jest stosunkowo niska. Po wyjściu z więzienia znów trafia przed oblicze Temidy, tym razem za kradzież. Otrzymuje wyrok w zawieszeniu. Oba wyroki nie zrobiły wrażenia na Kunowskim, teraz rozpoczął prawdziwy przestępczy festiwal. Gwałcił i rabował bez opamiętania. Dosłownie rzucał się na kobiety.
- Kiedy pracował jako kierowca w pogotowiu ratunkowym (stąd pseudonim „Doktorek”) zobaczył przy drodze kobiety zrywające truskawki. Zatrzymał się, pobiegł na pole i napadł pierwszą dziewczynę z brzegu, zgwałcił ją w krzakach.
Potrafił być – jak podaje jedna z polskich gazet - także bardzo pomysłowy, zatrzymywał samochód koło stojącej na poboczu kobiety, pytał o drogę i udawał że nie słyszy odpowiedzi. Kiedy ofiara włożyła głowę do wnętrza auta szybko podkręcał szybę. Następnie gwałcił unieruchomioną kobietę.
Potrafił ni stąd ni zowąd napaść na dziewczynę wracającą z zabawy, chwycił ją za złoty łańcuszek i zaczął dusić. Ledwie uszła z życiem. Kunowski popełniał przestępstwa daleko od swojego miejsca zamieszkania, głównie w miejscowościach podwarszawskich. Nie liczył się dla niego wiek ofiary, potrafił nawet maltretować dziewczynki. Rzadko się maskował. Ofiary przeważnie były tak przerażone, że na ogół nie pamiętały twarzy gwałciciela.
Lista przestępstw w procesie z 1980 roku toczącym się przed Sądem Wojewódzkim w Ciechanowie może przerazić; usiłowanie zabójstwa, 25 udowodnionych gwałtów, w tym gwałtów popełnionych ze szczególnym okrucieństwem, rozboje, ucieczka z policyjnego konwoju itd.
Waldemar Smardzewski, oskarżyciel w procesie ciechanowskim, nie miał najmniejszych złudzeń co do Kunowskiego.
- Nie wierzyłem w żadną szansę poprawy oskarżonego, to był typ zadeklarowanego przestępcy. Nie można mu odmówić swoistej inteligencji i przestępczego sprytu. To nie był żaden ćwok - mówił prokurator.
Oskarżyciel domagał się wymierzenia kary 25 lat pozbawienia wolności. Sąd skazał jednak Kunowskiego na 15 lat więzienia.
- Wówczas jeszcze wierzono w resocjalizacyjny charakter kary pozbawienia wolności, dziś już nikt nie głosi takich poglądów.
Apelacja złożona przez prokuraturę została oddalona. Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok Sądu Wojewódzkiego w Ciechanowie.
Kunowski siedział w więzieniu do 1991 roku, kiedy to Sąd Penitencjarny zwolnił go warunkowo na 3 lata przed upływem końca kary. Zdaniem sądu skazany dobrze się sprawował w więzieniu, w związku z tym można było dać mu szansę.
Już rok później wielokrotny gwałciciel znów znajduje się na celowniku organów ścigania. 19 marca 1992 r. po skończonych lekcjach przepadła bez wieści Agnieszka 14-letnia uczennica jednej z ówczesnych mławskich szkół podstawowych Wszczęto zakrojone na szeroka skalę poszukiwania. Mławscy policjanci z udziałem mieszkańców miasta przeszukali okoliczne lasy, Do akcji włączono psy. Wszystko bez rezultatu. Śledczy przesłuchali wampira z Bytowa oraz Kunowskiego, nie udało im się jednak postawić mu zarzutów.
Obdarowany wolnością kryminalista popełnia nadal przestępstwa. Policja aresztuje go w 1995 r. pod zarzutem zgwałcenia dwóch dziewczynek. Siedząc w areszcie dopomina się badań lekarskich. Jest chory, ma niedrożność tętnicy, co potwierdza właściwa komisja lekarska. Sąd zwalnia go z aresztu. Nic nie wiadomo o środkach zapobiegawczych w stosunku do bezwzględnego gwałciciela w postaci odebrania paszportu lub dozoru policyjnego. Prawdopodobnie ich nie zastosowano. W 1997 r Andrzej Kunowski jest już w Londynie, wjechał na Wyspy z fałszywym paszportem. Przedtem, w 1996 r. sprzedał mieszkanie w Mławie, żeby mieć pieniądze na nowe życie.
Kunowski umknął na razie brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Nie zamierzał jednak wycofać się ze swojego procederu.
Jest rok 2002, przestępca zwabia do mieszkania młodą Koreankę pod pozorem jego wynajęcia. Tam brutalnie ją gwałci. Jednakże tym razem noga mu się powinęła. Brytyjski sąd skazuje go na 9 lat więzienia. Gwałciciel siedzi już za kratami, a policjanci dalej badają sprawę zabójstwa Kateriny Konevej, porównują próbki DNA i odciski palców. Wynik badań są jednoznaczne - Andrzej Kunowski jest mordercą.
Wybucha wielka wrzawa prasowa. Do Polski zaczynają napływać sygnały z angielskiej policji. Okazuje się, że gwałciciel jest poszukiwany 3 listami gończymi(w jednym przypadku... za niepłacenie alimentów), m.in. przez Sąd Rejonowy w Mławie, ale tak naprawdę akta Kunowskiego przykrywał kurz. Człowiek, który wyrządził tyle krzywdy prawdopodobnie zostanie do końca życia wyłączony ze społeczeństwa. Dowody zebrane przez Scotland Yard wydają się być niezbite. Analiza DNA jest praktycznie nie do podważenia. Morderca zmarł na atak serca w 2010 roku w brytyjskim więzieniu.
IP, źródło Zaginie Przed laty
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez