Sobota, 20 kwietnia 2024. Imieniny Agnieszki, Amalii, Czecha

Bitwa pod Mławą (cz. 2.)

2021-09-20 11:11:05 (ost. akt: 2021-09-29 09:19:24)

Autor zdjęcia: wikipedia

Podziel się:

Publikujemy dzisiaj kolejną część tekstu pt. "Bitwa pod Mławą — wypełnione zadanie czy porażka?" autorstwa dra Leszka Arenta, wiceprezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

Bitwa pod Mławą. Jak należy ją ocenić? To zależy jakie kryteria przyjmiemy. Pod względem militarnym zmagania pod Mławą zakończyły się odwrotem jednostek polskich, praktycznie bez kontaktu z Niemcami, którzy zachowywali się ostrożnie i nie atakowali odpływających na południe oddziałów.

Z kolei trzeba przyjąć założenie, że opuszczający pole bitwy uznają się za pokonanych.

Jeżeli ustalimy, że celem strategicznym było powstrzymanie wroga w określonym czasie, w tym przypadku 3 dni, to Bitwa pod Mławą, nie zakończyła się porażką. Zadanie zostało wykonane.

Taki był zresztą zamysł prowadzenia wojny z Niemcami w 1939 r. Polacy mieli przyjąć niemieckie uderzenie i walczyć określony okres czasu, angażując niemieckie siły zbrojne, ale pokonanie Wehrmachtu miało dokonać się na Zachodzie.

Niestety, sojusznicy okazali się wiarołomni i pozostawili Polskę osamotnioną w walce ze znacznie silniejszym wrogiem.

Warto również pamiętać, że w Bitwie pod Mławą nie sprawdził się słynny niemiecki Blitzkrieg, czyli wojna błyskawiczna.

Nie udało się pierwszego dnia przełamać polskiej obrony, aby trzeciego znaleźć się na dalekich przedpolach Warszawy. W takim znaczeniu nie można mówić o klęsce.

Warto również wiedzieć, że z militarnego punktu widzenia Bitwa pod Mławą w ówczesnej sytuacji strategicznej nie mogła być wygrana. Dysproporcja sił była wyjątkowo niekorzystna.

Również wojnę z Niemcami Polska w 1939 roku samodzielnie wygrać nie mogła. Zwycięstwo planowano uzyskać na Zachodzie.

Można również spojrzeć na Bitwę pod Mławą z innej opcji.

Zarówno bitwa graniczna pod Mławą jak i cała wojna polsko - niemiecka pełne są nieporozumień wynikających ze złej oceny, z legend, przekłamań, często dobrze znanych, a jednak akceptowanych.

Dobrym przykładem może być obrona Westerplatte. To nie major Henryk Sucharski był bohaterskim dowódcą, tylko kapitan Franciszek Dąbrowski, który z determinacją kierował obroną strażnicy.

Jednak Sucharskiemu stawiano pomniki i jego nazwiskiem nazywano ulice w Polsce, a Dąbrowski zmarł z zupełnym zapomnieniu. 

Zajmijmy się jednak Bitwą pod Mławą.

Powszechnie uważa się, że Niemcy mieli zdecydowaną przewagę, ponieważ użyli w walce dywizję pancerną. Przewaga była, ale nie aż tak wielka, bo stosunek sił kształtował się jak 2,2 do 1.

Wedle zasad wojennych, aby uzyskać sukces trzeba było mieć trzykrotną przewagę. Polacy mieli umocnioną pozycję, a zdecydowaną przewagę Niemicy mieli tylko w lotnictwie.

Odnośnie dywizji pancernej, to mamy wyobrażenie  o jej sile z okresu późniejszego. W jej  składzie nie znajdowały się wówczas doskonałe czołgi PzKw V Pantera lub  PzKw  VI Tygrys.

W 1939 roku  używane były głównie PzKw I uzbrojone w 2 karabiny maszynowe – było ich 61 i PzKw II uzbrojone w działko 20 mm. – było ich 81. Wartościowych czołgów PzKw III – były tylko 3 a PzKw IV  aż 10.

Tak więc  Dywizja Pancerna „Kempf”  nie była siłą zdolną przełamać umocnienia pod Mławą. Ich użycie w dużych ilościach miało raczej znaczenie psychologiczne niż bojowe.

Na okrzyk „czołgi” często żołnierze opuszczali stanowiska bojowe, ale nie pod Mławą. Atak 53 maszyn pod wsią Windyki mógłby zakończyć się jeszcze większą porażką, gdyby żołnierze polscy mieli kilkanaście karabinów przeciwpancernych „Ur”. Nie 7 zniszczonych ale 37 niemieckich maszyn pozostałoby na placu boju.

Dlaczego „Ury” nie zostały przydzielone do jednostek które miały walczyć z dywizjami pancernymi? Przecież wyprodukowano ich prawdopodobnie od 3,5 do 5 tysięcy egzemplarzy.

Innym zagadnieniem jest wątpliwe użycie 3 dnia obrony 8 DP w nocnym ataku na Grudusk i Przasnysz, mającej wypełnić  lukę między MBK i 79 pp.

Wymęczeni trzydniowymi domarszami z Modlina i Zakroczymia żołnierze praktycznie nie byli w stanie wykonać powierzonego  zadania, tym bardziej, że dowódcy nie znali terenu.

Przy dwukrotnie zmienionych rozkazach do natarcia, wkradła się nerwowość  i przemęczeni  żołnierze łatwo ulegli panice  w nocnych  walkach i poszli w rozsypkę.

Nie trzeba było 8 DP używać do łatania luki w obronie  pod Gruduskiem i Przasnyszem, tylko zorganizować obronę pozycji pośredniej w oparciu o Ciechanów, który atakowała niemiecka grupa bojowa Steinera i zdobyła 3 września wieczorem miasto.

Wobec takiego rozwoju wypadków dowódca Armii „Modlin” powinien wydać rozkaz opuszczenia pozycji mławskiej i odejścia na południe wraz z nadejściem nocy. Rozkaz wydano o północy  z 3 na 4 września i 20 DP opuściła stanowiska bojowe wczesnym rankiem.

Maszerowała w dzień narażona a ataki niemieckich samolotów. Musiało się to zakończyć rozbiciem jednostki i dużymi stratami osobowymi.

Dlaczego dwie dywizje w nieładzie spływające na południe nie zostały unicestwione przez 3 Armię gen. Kuchlera. Zdecydował o tym rozkaz o zmianie kierunku uderzenia? 3 Armia miała uderzać nie na Warszawę, lecz na przeprawy przez Narew w  Pułtusku i  Różanie.

Jeszcze jeden aspekt trzeba zasygnalizować. Niedopuszczalna jest  ingerencja przez Naczelnego Wodza w działania poszczególnych wielkich jednostek.

Na skutek niesprawdzonych informacji  ze sztabu Śmigłego - Rydza przyszedł rozkaz dla dowódcy Armii „Modlin” o skierowaniu dwóch batalionów z „pozycji rzęgnowskiej” na Błota Niemyje.

Osłabiło to ten odcinek i Niemcy dokonali w nim przełamania. Za ten błąd ponosi winę dowódca armii jak też Naczelny Wódz. Tylko płk Lawicz dowodzący 20 DP znał sytuację i mógł  decydować o  interwencji na poszczególnych odcinkach obrony.

Refleksje ogólne. Bitwa graniczna pod Mławą zakończyła się po 3 dniach zmagań odwrotem, jednak spełniła swoje zadanie, powstrzymując Niemców przez trzy dni. Na innych odcinkach walk już 2 dnia Wehrmacht dokonywał przełamania i oddziały polskie zmuszone były do odwrotu.

Trzeba mocno podkreślić, że żołnierz polski bił się z poświęceniem i wykazał wyższe umiejętności niż żołnierze Wehrmachtu. Był lepiej wyszkolony i zmotywowany do obrony Ojczyzny. Zasłużył na ocenę bardzo dobrą.

Bardzo dobrze zdali egzamin dowódcy do  szczebla dywizyjnego, znacznie gorzej armijnego.

Wręcz fatalnie dowodził Wódz Naczelny. Zamiast utworzenia dowództw grup armii lub frontów marszałek Śmigły-Rydz bezpośrednio kierował poszczególnymi armiami, nie dopuszczając do komunikowania się  ich dowódców.

To przy wyjątkowo słabej łączności opartej o kurierów i  telefoniczne linie cywilne, przynosiło  zawsze spóźnione decyzje.

Zabrakło więc koordynacji działań między  walczącą Armią „Modlin” i nieatakowaną Samodzielna Grupą Operacyjną „Narew”, która oddzielnie została pobita.
c.d.n.
Dr Leszek Arent, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB