Naciągacze dzwonią i krążą po domach. Seniorzy uważajcie!

Robert Bartosewicz
r.bartosewicz@kuriermlawski.pl

Kto z nas nie chciałby płacić niższych rachunków? Zapewne każdy życzyłby sobie, aby firmom telekomunikacyjnym, energetycznym czy dostawcom internetu oddawać mniej pieniędzy za wykonywane usługi. To pragnienie wyzyskują różnego rodzaju naciągacze. Wykorzystują zwłaszcza seniorów, ich zaufanie, a także ułomności związane z wiekiem. Dzięki różnego rodzaju technikom stosowanym przez wyszkolonych ludzi, starsze osoby podpisują niekorzystne dla siebie umowy.

Promocja, która
słono kosztuje

Jedna z takich historii spotkała 87-letniego mławianina. To schorowany mężczyzna: ma astmę, demencję starczą, jest niedosłyszący i słabowidzący. W listopadzie ubiegłego roku zadzwonił do niego mężczyzna, który przedstawił się jako pracownik firmy Energa. Rzekomo miał sprawdzić rachunki opłacone przez ubiegłe miesiące. Po jakimś czasie przyjechał do domu starszego mławianina. Po przejrzeniu faktur, stwierdził, że 87-latek płaci zbyt duże rachunki za światło, dlatego też powinien skorzystać z ulgi promocyjnej, która miałaby obowiązywać 3 lata. Opłaty miały być niższe praktycznie o połowę. Wystarczyło tylko, jak tłumaczył podający się za przedstawiciela firmy, podpisać aneks do umowy. Senior przystał na proponowane mu warunki i podpisał dostarczone dokumenty. Podający się za pracownika firmy Energa nie zostawił jednak mławianinowi kopii podpisanego aneksu. Zauważywszy braki w dokumentacji, żona 87-latka zadzwoniła do firmy Energa. Tam oświadczono jej, że w przedsiębiorstwie tym nie praktykuje się wysyłania pracowników do sprawdzenia płatności za faktury. Jak się okazało później, senior podpisał umowę z zupełnie inną firmą niż Energa. Wyjaśniło się to pod koniec marca b.r. kiedy to do domu trafiły nadesłane przez nowego operatora faktury. Teraz mławianin stara się o rozwiązanie niekorzystnej dla siebie umowy. Sprawa jest w toku i zajmuje się nią powiatowy rzecznik konsumentów.

Miało być
taniej...

Podobne sprawy trafiają do rzecznika konsumentów regularnie. Opiszmy jeszcze jedną z nich. Otóż do mieszkańca Mławy zadzwonił ktoś podający się za pracownika firmy Orange. Jako że mławianin miał abonament wykupiony właśnie u tego operatora, telefonujący twierdził, że przygotował promocję polegającą na obniżeniu rachunków. Po tej rozmowie do domu abonenta przyszedł kurier z umową do podpisania. Analogicznie jak w opisywanym wcześniej przypadku, później okazało się, że mławianin podpisał umowę z firmą inną niż Orange. - Teoretycznie miał być obniżony abonament, ale wyszło na to, że ten pan związał się w ogóle z innym operatorem. Ta sprawa też dotyczy starszego człowieka – mówi Stanisław Wikliński, powiatowy rzecznik konsumentów w Mławie. I przypomina, że obowiązujące prawo pozwala na odstąpienie od umów zawartych poza lokalem przedsiębiorstwa, ale w terminie 14 dni od momentu ich zawarcia. Firma ma także obowiązek poinformowania o takim prawie. I co ciekawe przedsiębiorstwa zazwyczaj się z tego wywiązują, ale podpisujący dokumentację konsumenci w wielu przypadkach po prostu jej nie czytają. Stanisław Wikliński przestrzega również przed zgadzaniem się na pewne rzeczy w rozmowie telefonicznej. Bo zgodnie z obowiązującym prawem, umowa, np. na świadczenie usług telekomunikacyjnych, może zostać zawarta przez telefon. Potem firma przysyła dokumenty do podpisania, ale już tylko jako potwierdzenie wcześniej zawartej ustnie umowy.