Piątek, 19 kwietnia 2024. Imieniny Alfa, Leonii, Tytusa

Bitwa o Mławę (cz. 3 i ostatnia)

2021-09-23 09:20:39 (ost. akt: 2021-09-30 08:34:29)
Na zdjęciu zburzona Mława

Na zdjęciu zburzona Mława

Autor zdjęcia: wikipedia

Podziel się:

Publikujemy dzisiaj trzecią i ostatnią część tekstu pt. "Bitwa pod Mławą — wypełnione zadanie czy porażka?" autorstwa dra Leszka Arenta, wiceprezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

Refleksje ogólne. Bitwa graniczna pod Mławą zakończyła się po 3 dniach zmagań odwrotem, jednak spełniła swoje zadanie, powstrzymując Niemców przez trzy dni. Na innych odcinkach walk już 2 dnia Wehrmacht dokonywał przełamania i oddziały polskie zmuszone były do odwrotu.

Trzeba mocno podkreślić, że żołnierz polski bił się z poświęceniem i wykazał wyższe umiejętności niż żołnierze Wehrmachtu. Był lepiej wyszkolony i zmotywowany do obrony Ojczyzny. Zasłużył na ocenę bardzo dobrą.

Bardzo dobrze zdali egzamin dowódcy do szczebla dywizyjnego, znacznie gorzej armijnego.

Wręcz fatalnie dowodził Wódz Naczelny. Zamiast utworzenia dowództw grup armii lub frontów marszałek Śmigły-Rydz bezpośrednio kierował poszczególnymi armiami, nie dopuszczając do komunikowania się ich dowódców.

To przy wyjątkowo słabej łączności opartej o kurierów i telefoniczne linie cywilne, przynosiło zawsze spóźnione decyzje.

Zabrakło więc koordynacji działań między walczącą Armią „Modlin” i nieatakowaną Samodzielna Grupą Operacyjną „Narew”, która oddzielnie została pobita.

Można również zadać pytanie czy koncepcja obrony wzdłuż granic była słuszna, czy nie należało bronić tzw. tułowia strategicznego  kraju, zaproponowanego przez gen Kutrzebę w 1938 roku.

Wtedy linia obrony przebiegałaby w oparciu o północne Karpaty, Śląsk, Częstochowę, Wieluń, Gniezno Włocławek do Modlina. Byłaby znacznie krótsza do obrony i nie narażałaby żołnierzy na ciągłe odwroty.

Ze względów politycznych wybrano koncepcje linearną, licząc na wypełnienie zobowiązań sojuszniczych przez Anglię i Francję. Niestety sojusznicy okazali się pozbawieni wyobraźni.

Polska prowadziła wojnę z Niemcami osamotniona, a od 17 września ze Związkiem Sowieckim. Po niczym nie sprowokowanej agresji sowieckiej nie było już szans na obronę tzw. przedmościa rumuńskiego.

Wojnę powinno się zakończyć po przekroczeniu granicy z Rumunią władz wojskowych i cywilnych państwa. Wojsko pozostawiono bez naczelnego dowództwa, a ludność cywilną narażono na niepotrzebne,  dalsze  cierpienia związane  z okropnościami wojny.

Zmagania militarne na przedpolach Mławy oddziaływały na inne aspekty życia mieszkańców miasta i okolic. Tuż przed wybuchem wojny jak też w jej trakcie nastąpił niespotykany exsodus ludności miasta.

Chcąc uniknąć przebywania w bezpośrednim sąsiedztwie działań zbrojnych opuszczano swoje domy, mieszkania, uciekając jak najdalej na południe. W zależności od środków transportu przemieszczano się do okolicznych wiosek, do położonych w centrum państwa miast.

Taka postawa wynikała z barbarzyńskiego traktowania bezbronnej ludności miast, które były bombardowane prze samoloty Luftwaffe od początku wojny.

Tej sytuacji nie uniknęła również Mława. Miasto traktowane przez Niemców jako „frontowe” już 1 września od samego rana było zostało ostrzelane ogniem artyleryjskim, a następnie systematycznie bombardowane przez samoloty niemieckie.

Bombardowanie miasta przeplatało się z nawałami ognia artyleryjskiego. Praktycznie w ciągu trzech dni nieustanie płonęły budynki w centrum miasta, głównie północny i południowy kwartał, budynki wzdłuż ulicy Niborskiej.

Zbombardowany został szpital św. Wojciecha przy ulicy Niborskiej, w którym znajdowało się pełno rannych. Dym, swąd spalonych budynków wypełniał ulice Mławy.

Liczba palących się jednocześnie budynków była tak duża, że nie można było prowadzić skutecznej akcji ratowniczej. Brakowało sprzętu, ludzi i wody.

W takiej sytuacji trudno się dziwić, że duża część mieszkańców pragnęła jak najprędzej opuścić te niebezpieczne miejsce, ratując przede wszystkim życie.

Tak postąpiła rodzina Grzybowskich. Stanisław Grzybowski z zawodu stelmach miał dom przy ulicy Niborskiej w okolicach szpitala. Pierwszy dzień wojny przetrwał ukrywając rodzinę w piwnicy.

Drugiego września spakował najbardziej potrzebne rzeczy i rodzinę i na bryczkach wjechał w pośpiechu z miasta, kierując się na południe. Po drodze zatrzymywał się u rodziny. Udało mu się dojechać tylko do Strzegowa.

Tam zostali przez Niemców zatrzymani. Po dwóch dniach wrócili do Mławy. Na szczęście ich dom nie został zbombardowany.

Ci którzy w mieście pozostali angażując się w niesienie pomocy potrzebującym, w ówczesnej sytuacji wykazywali się bohaterstwem.

Tak było z personelem szpitala św. Wojciecha wynoszących rannych i przewożąc ich do budynku szkoły powszechnej w Łomi, czy szpitala zakaźnego na Wolce.

Dzielnie zachowywały się sanitariuszki opatrujące rannych żołnierzy tuż za linią frontu, harcerze jeżdżący na rowerach z meldunkami do dowódców oddziałów.

Trzeba podkreślić wielką ofiarność pracowników cywilnych łączności, którzy obsługiwali centralę telefoniczną pod ogniem artyleryjskim i bombami lotniczymi, o nie mówiąc o akcji strażaków.

W tej tragicznej, dantejskiej scenerii ujawniały się też, niestety, mroczne pokłady ludzkiej świadomości.

Wykorzystując niecodzienną sytuację, zapewne niewielka część mieszkańców pochodząca z marginesu społecznego przystąpiła do rabunku mienia pozostającego bez opieki, zarówno przez ich właścicieli, jak i służb porządkowych, zajętych innymi zadaniami.

Nie można o tym zapominać, by nie odnosić wrażenia, że wszyscy zachowywali się po bohatersku, walczyli lub ofiarne pomagali w walce. Takie zachowania potwierdzają niektórzy mławianie w swoich relacjach.

Reasumując trzeba podkreślić, że Bitwa pod Mławą odegrała ważną rolę w wojnie obronnej z Niemcami w 1939 roku.

Tu załamał się słynny niemiecki Blitzkrieg. 20 DP Armii „Modlin” wypełniła powierzone jej zadanie, powstrzymując przeważające siły wroga przez 3 dni, uniemożliwiając mu szybkie dotarcie do stolicy państwa.

Pomimo błędów w strategicznej i taktycznej koncepcji obrony żołnierze i oficerowie zasłużyli na określenie „Godni są, by wspominali i czcili ich wszyscy, bo za prawa i zwyczaje ojczyste walczyli mężnie i wytrwale”.

Warto również pamiętać, że Mława zapłaciła olbrzymią cenę za dni bohaterskiej obrony na jej przedpolach.

Ponad 60 % budyniów użyteczności publicznej, domów prywatnych i innych obiektów zostało w ciągu trzech dni zniszczonych.

Centrum miasta od strony północnej i południowej legło w gruzach, by już w następnych latach straszyć okupacyjną pustką. Trudne do oszacowania były straty ludności, która uległa częściowemu rozproszeniu.
Dr Leszek Arent, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB