„Wprost nie do wiary, ile zepsuć mogą przepisy, gdy wszystko jest zbyt dobrze uporządkowane.” - mawiał Georg Ch. Lichtenberg. Właśnie o zawiłości przepisów prawnych opowiedział nam, pan Stanisław, którego historia zaczyna się od poboru do służby wojskowej.
Pan Stanisław Bukowski z Turowa (gm. Wieczfnia Kościelna) zgłosił się do naszej redakcji, aby poruszyć temat bezprawia oraz nierzetelności niektórych biegłych. Opowiedział nam swoją historię dotyczącą poboru do służby wojskowej i trudności, jakie w związku z tym napotkał na swojej drodze.
W tym okresie nie był w stanie znieść huku i głośnych dźwięków. Gdy podczas orki zgiął się lemiesz, pan Stanisław próbował go wyprostować. Jednak uderzając w niego młotem, wydobywał się huk, który był dla niego nie do zniesienia. Tata kazał mu zgłosić tę dolegliwość komisji poborowej. Tłumaczył mu, że taki uraz może być naprawdę uciążliwy, gdy zostanie on przydzielony do wojska, artylerii, czy też czołgistów.
W 1968 r. mężczyzna po raz pierwszy stanął przed komisją poborową i opowiedział o tym, co mu dolega. Przewodniczący komisji potraktował tę sprawę poważnie, po czym wysłał go na badania do Warszawy. Po ich wykonaniu pan Stanisław zgłosił się do sztabu. Powiedziano mu, że wyniki wyszły tak dobre, że gdyby ubiegał się na stanowisko lotnika, bez problemu dostałby zaświadczenie o zdolności nawet do takiej służby. W 1969 r. pan Stanisław już po raz drugi stanął przed komisją poborową. Jednak tym razem nie kierowano go już na specjalistyczne badania, mimo iż zgłaszał te same objawy. Lekarz stwierdził, że wszystko jest w porządku na podstawie badań przeprowadzonych już wcześniej.
Podczas trzeciej komisji poborowej nasz bohater stawiał już opór. Tłumaczył, że nie przetrwa w wojsku, skoro nie jest w stanie wytrzymać nawet uderzenia lemiesza młotem. Jednak jedyne słowa, które wtedy usłyszał brzmiały: „W wojsku lemieszy prostować pan nie będzie”. Pan Stanisław został powołany do odbycia służby wojskowej. Zrezygnował z walki o swoje zdrowie, gdy dowiedział się, że zostanie skierowany do kompani wartowniczej. Jako młody chłopak liczył na to, że będzie jedynie wartował. Miał nadzieję, że jakoś przetrwa okres dwóch lat, a potem zyska upragniony spokój. Jednak skutki wcielenia do służby okazały się inne. To była trzecia kompania komendy ochrony. Mężczyzna zgłaszał swoje zastrzeżenia, ponieważ po każdym strzelaniu czuł się niekomfortowo. Z trudem utrzymywał krok w szyku. To był dla niego ogromny stres.
Podczas trzeciej komisji poborowej nasz bohater stawiał już opór. Tłumaczył, że nie przetrwa w wojsku, skoro nie jest w stanie wytrzymać nawet uderzenia lemiesza młotem. Jednak jedyne słowa, które wtedy usłyszał brzmiały: „W wojsku lemieszy prostować pan nie będzie”. Pan Stanisław został powołany do odbycia służby wojskowej. Zrezygnował z walki o swoje zdrowie, gdy dowiedział się, że zostanie skierowany do kompani wartowniczej. Jako młody chłopak liczył na to, że będzie jedynie wartował. Miał nadzieję, że jakoś przetrwa okres dwóch lat, a potem zyska upragniony spokój. Jednak skutki wcielenia do służby okazały się inne. To była trzecia kompania komendy ochrony. Mężczyzna zgłaszał swoje zastrzeżenia, ponieważ po każdym strzelaniu czuł się niekomfortowo. Z trudem utrzymywał krok w szyku. To był dla niego ogromny stres.
Pan Stanisław służbę pełnił wzorowo. Cztery razy był wyróżniony za bardzo dobre i dobre osiągnięcia w wyszkoleniu. W dniu 8 maja 1971 r. otrzymał nawet odznakę wzorowego żołnierza. Po strzelaniu z PMK 7 mm dolegliwości mijały po dniu, po dwóch. Sytuacja była do zniesienia, aż do czasu wyjazdu na poligon do Ustki. Tu nie było strzelania z PMK 7 mm, lecz z dział przeciwczołowych i przeciwlotniczych. Pan Stanisław był zgrywającym zapalnik. Tego najbardziej się obawiał. Stało się! Po tym ostrzeliwaniu wystąpiły silne bóle głowy, zawroty, nieskorygowany ruch kończyn, serce biło nierówno. Został skierowany na badania lekarskie z rozpoznaniem uszkodzenia centralnego układu nerwowego. Po wykonaniu badań został zwolniony z dalszej służby - 12 maja 1971 r. - na podstawie orzeczenia Garnizonowej Wojskowej Komisji Lekarskiej z dn. 26.04.71r. z rozpoznaniem stwardnienia rozsianego, oczopląsu, nerwicy układu krążenia. Leczenie SM było kontynuowane u niego przez 22 lata.
W 2008 r. przeprowadzono u pana Stanisława zabieg ablacji serca, co przywróciło mu znaczną poprawę życia. Przestał przebywać w szpitalach, ponieważ wystarczyło jedynie leczenie antyarytmiczne. Nie ma pretensji do lekarzy, którzy kontynuowali leczenie zapoczątkowane w czasie służby wojskowej, ponieważ w tamtym czasie nie było możliwości wykonania badań, tak jak jest to możliwe w chwili obecnej, chociażby ablacji serca. Dziś jest pewien, że wydarzenie na poligonie wpłynęło na stan jego zdrowia.
Złożył wniosek o prawo do renty inwalidy wojskowego. Po trzech latach wyrok był dla niego niekorzystny. Przedstawił w Sądzie, w jaki sposób doszło do rozpoznania schorzeń przez GWKL z dn. 26.04.1971r. W piśmiennictwie oraz literaturze opisuje się, że hałas dzielimy według dB. Hałasy powyżej 150 dB, już po 5 minutach całkowicie paraliżują działania organizmu, powodują mdłości, zaburzenia równowagi, uniemożliwiają wykonywanie skoordynowanych ruchów kończyn, pobudzają do drgań niektóre wewnętrzne organy ludzkiego ciała, mogą powodować ich trwałe schorzenia lub nawet uszkodzenia. Według pana Stanisława to właśnie jest przyczyną.
Sąd w uzasadnieniu napisał, że biegli dysponowali pełną dokumentacją, także wynikami badań przed orzeczeniem GWKL w 1971r. Jest to niemożliwe, z wyjątkiem biegłego neurologa. Oto terminy przeprowadzonych badań:
Biegły kardiolog - dn. 14.02.2017 r. Biegły laryngolog - dn. 09.10.2017 r. Komisja Lekarska w dn. 18.08.2016 r.Rejonowa Komisja Lekarska 10.08.2016r.Biegła endokrynolog – 31. 05.2017r.
- Dokumentacja medyczna przed orzeczeniem GWKL z dn. 26.04.71 r. została nadesłana z widniejącą pieczątką Nowy Dwór Mazowiecki Archiwum Wojskowe dn. 10.2017r.
Komisje Lekarskie i biegli nie mogli dysponować dokumentacją, ponieważ daty temu zaprzeczają – tłumaczy nam pan Stanisław.
Z punktu podstawy prawnej, czyli ustawy, na którą powołuje się ZUS art. z 29 maja 1974 r. , muszą istnieć 3 przesłanki do prawa do renty: trzeba być zaliczonym do jednej z grup inwalidzkich, nie ważne czy inwalidztwo jest w związku ze służbą wojskową czy bez i musi istnieć związek czasowy. Ani komisja lekarska ZUS, ani biegły nie ustalili trzeciej przesłanki - czasu powstania inwalidztwa.
Jednak po zwolnieniu ze służby wojskowej obowiązywała ustawa z dnia 23 stycznia 1968 r., która była korzystniejsza dla Pana Stanisława, który uważa, że sąd powinien uwzględnić właśnie ją.
- Prawo nie działa wstecz. Ustawa z 1986 r precyzyjnie określa, że renta mi się należy. Istnieją zatem przesłanki, że racja jest po mojej stronie. Chciałem wytłumaczyć, jednak sąd nie dopuścił mnie do głosu. Oczywiście rozumiem, że w myśl ustawy z roku 1974 nie należny mi się cała renta, ponieważ posiadam emeryturę. Jednak przepis mówi wyraźnie - podkreśla pan Stanisław.
Biegły kardiolog - dn. 14.02.2017 r. Biegły laryngolog - dn. 09.10.2017 r. Komisja Lekarska w dn. 18.08.2016 r.Rejonowa Komisja Lekarska 10.08.2016r.Biegła endokrynolog – 31. 05.2017r.
- Dokumentacja medyczna przed orzeczeniem GWKL z dn. 26.04.71 r. została nadesłana z widniejącą pieczątką Nowy Dwór Mazowiecki Archiwum Wojskowe dn. 10.2017r.
Komisje Lekarskie i biegli nie mogli dysponować dokumentacją, ponieważ daty temu zaprzeczają – tłumaczy nam pan Stanisław.
Z punktu podstawy prawnej, czyli ustawy, na którą powołuje się ZUS art. z 29 maja 1974 r. , muszą istnieć 3 przesłanki do prawa do renty: trzeba być zaliczonym do jednej z grup inwalidzkich, nie ważne czy inwalidztwo jest w związku ze służbą wojskową czy bez i musi istnieć związek czasowy. Ani komisja lekarska ZUS, ani biegły nie ustalili trzeciej przesłanki - czasu powstania inwalidztwa.
Jednak po zwolnieniu ze służby wojskowej obowiązywała ustawa z dnia 23 stycznia 1968 r., która była korzystniejsza dla Pana Stanisława, który uważa, że sąd powinien uwzględnić właśnie ją.
- Prawo nie działa wstecz. Ustawa z 1986 r precyzyjnie określa, że renta mi się należy. Istnieją zatem przesłanki, że racja jest po mojej stronie. Chciałem wytłumaczyć, jednak sąd nie dopuścił mnie do głosu. Oczywiście rozumiem, że w myśl ustawy z roku 1974 nie należny mi się cała renta, ponieważ posiadam emeryturę. Jednak przepis mówi wyraźnie - podkreśla pan Stanisław.
Artykuł 54 ustęp 1 określa, że inwalidzie wojennemu i wojskowemu, którego inwalidztwo powstało w związku ze służba wojskową, pobierającemu rentę inwalidzką obliczoną od podstawy wymiaru określonej z art. 11, który nabył prawo do emerytury, wypłaca się w zależności o jego wyboru: rentę inwalidzką powiększoną o połowę emerytury, albo emeryturę powiększoną o połowę renty inwalidzkiej.
Dokumentacja medyczna za czasów służby wojskowej ma istotne znaczenie co do powstania czasu związkowego. Pan Stanisław wnioskował o wydanie opinii psychologa – psychiatry oraz Instytutu Naukowo Badawczego, aby stwierdzili czy hałas opisywany w pismach i literaturze może wywołać objawy chorób, które zostały rozpoznane przez GWKL w Dęblinie. Sąd nie przychylił się jednak do jego prośby, ponieważ ZUS oponował w tej sprawie .
- Jest to stronniczość Sądu – mówi Pan Stanisław.
- Pragnę zaznaczyć, że Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu napisał, że biegli dysponowali dokumentacją medyczną lekarską z dn. 26.04.1971 r. przez GWKL przy Wojskowym Szpitalu Lotniczym w Dęblinie stanowiącą podstawę wydania orzeczenia. Tylko biegły neurolog dysponował tą dokumentacją. Wystarczy porównać daty badań zarówno Komisji Lekarskich, jak i biegłych. Dokumentacja ta znajdowała się w archiwum. Tego nie da się zrozumieć – mówi pan Stanisław. - Dodatkowo biegły sądowy neurolog potwierdzał schorzenie, które jest orzeczone przez Garnizonową Wojskową Komisje Lekarską z dnia 26 kwietnia 1971 roku. Wtedy rozporządzenie MON-u określało, że to schorzenie, można nabyć w związku z pełnieniem służby wojskowej, tak jak to było w moim przypadku.
Trauma, którą przeżył nasz bohater, wraca do niego do dzisiaj. Jak twierdzi, nie walczy już o swoje prawa. Chce po prostu dołożyć swoją cegiełkę do zmian wymiaru sprawiedliwości, które ma nadzieję w końcu nastąpią.
NT/SZW
- Jest to stronniczość Sądu – mówi Pan Stanisław.
- Pragnę zaznaczyć, że Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu napisał, że biegli dysponowali dokumentacją medyczną lekarską z dn. 26.04.1971 r. przez GWKL przy Wojskowym Szpitalu Lotniczym w Dęblinie stanowiącą podstawę wydania orzeczenia. Tylko biegły neurolog dysponował tą dokumentacją. Wystarczy porównać daty badań zarówno Komisji Lekarskich, jak i biegłych. Dokumentacja ta znajdowała się w archiwum. Tego nie da się zrozumieć – mówi pan Stanisław. - Dodatkowo biegły sądowy neurolog potwierdzał schorzenie, które jest orzeczone przez Garnizonową Wojskową Komisje Lekarską z dnia 26 kwietnia 1971 roku. Wtedy rozporządzenie MON-u określało, że to schorzenie, można nabyć w związku z pełnieniem służby wojskowej, tak jak to było w moim przypadku.
Trauma, którą przeżył nasz bohater, wraca do niego do dzisiaj. Jak twierdzi, nie walczy już o swoje prawa. Chce po prostu dołożyć swoją cegiełkę do zmian wymiaru sprawiedliwości, które ma nadzieję w końcu nastąpią.
NT/SZW
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez