Pan Wiesław ma 70 lat. Przez większość swojego życia nadużywał alkoholu. Od 14 lat nie pije. Teraz sam pomaga innym walczyć z nałogiem. Opowiedział nam historię swojego życia.
Robert Bartosewicz
r.bartosewicz@kuriermlawski.pl
- Moje uzależnienie zaczęło się w wieku 16 lat. Najpierw sprzyjali temu koledzy „z podwórka”, potem koledzy w szkole podoficerskiej, a potem piłem też w pracy – byłem hydraulikiem – opowiada mieszkaniec Mławy. Jak mówi, często upijał się do nieprzytomności. - Były takie dni, że wypijałem dziennie trzy półlitrówki wódki – przyznaje nasz rozmówca. Alkohol sprawił, że oddalił się od swojej rodziny.
r.bartosewicz@kuriermlawski.pl
- Moje uzależnienie zaczęło się w wieku 16 lat. Najpierw sprzyjali temu koledzy „z podwórka”, potem koledzy w szkole podoficerskiej, a potem piłem też w pracy – byłem hydraulikiem – opowiada mieszkaniec Mławy. Jak mówi, często upijał się do nieprzytomności. - Były takie dni, że wypijałem dziennie trzy półlitrówki wódki – przyznaje nasz rozmówca. Alkohol sprawił, że oddalił się od swojej rodziny.
- Żona pracowała, co mi dawało pewną swobodę w piciu. Mieliśmy trzech synów, w różnym wieku. Kiedy najmłodszego odprowadziłem do przedszkola, od razu poszedłem się upić. Synowie widząc mnie w stanie upojenia alkoholowego odsuwali się ode mnie na ulicy – opowiada.
Specjalistycznej pomocy dla bohatera naszego artykułu szukała jego żona. Bardzo długo nie chciał z niej skorzystać. - Dostałem chyba z 10 wezwań do stawienia się przed komisją do spraw uzależnień. Stawiłem się chyba dopiero za 10 razem. Tam skierowano mnie na przymusowe leczenie - terapię zamkniętą w Gostyninie. Nie stawiłem się tam. W końcu sąd dał mi wybór: albo taka terapia, albo co trzy miesiące dziesięciodniowy detoks – relacjonuje pan Wiesław. Na detoks też nie pojechał, ale pewnego dnia – wtedy miał 54 lata, podjechał po niego radiowóz. Policjanci zawieźli go do Gostynina, na detoks. Tam rozpoczęła się jego długa droga do wyzwolenia.
Na terapii
nie było łatwo
nie było łatwo
- Spotkania z ludźmi uzależnionymi wywarły na mnie ogromne wrażenie. Byli tam i ludzie młodzi, i starsi. Ich historie były naprawdę bardzo mocne. Jeden z nich opowiadał, że przez alkohol stracił majątek: 5 sklepów, masarnię, hodowlę świń. Inny z kolei opowiadał, kiedy znalazł się przez alkohol na dnie, „mieszkał” na dworcu centralnym w Warszawie – relacjonuje mławianin.
Te opowieści z mityngów zrobiły na panu Wiesławie ogromne wrażenie. Potem nie mógł spać całą noc i praktycznie po raz pierwszy zaczął poważnie zastanawiać się nad swoim życiem. Chciał coś zmienić. Zauważył, że w jego życiu wiele spraw uległo pogorszeniu, jedną z nich, bardzo bolesną, było oddalenie się od rodziny. Podjął decyzję o terapii. - Na terapii łatwo nie było. Mieliśmy w grupie jedenaście osób. Teraz, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że tylko 2 uczestników tej grupy pozostało potem w całkowitej abstynencji, czyli przestało pić. Ja odbywałem terapię i w Gostyninie, i w Mławie. Do Gostynina potem jeździłem jeszcze na tak zwane nawroty. To było wsparcie dla osób, które miały nawrót choroby alkoholowej – opowiada nasz rozmówca.
A wytrwać w abstynencji łatwo nie było. - Pamiętam, że dwa lata po zakończeniu terapii miałem taki atak, ręce zaczęły mi się trząść, to był głód alkoholu. Poszedłem do sklepu, nagle znalazłem się na stoisku alkoholowym. Ekspedientka zapytała, co sobie życzę, a ja zacisnąłem zęby i odpowiedziałem, że „Kubusia”. A już miałem w ręku odliczone 16,5 zł na wódkę. Tyle wtedy kosztowało pół litra – wspomina pan Wiesław. Wspierali się wzajemnie z kolegą z terapii z Gostynina, który również miał na imię Wiesław. Wciąż utrzymują ze sobą kontakt telefoniczny.
Po terapii bohaterowi naszego artykułu udało się pospłacać długi. Powoli też zdobywał na nowo zaufanie swojej rodziny. - Kiedy przyszedł do mnie ksiądz Michał „po kolędzie” powiedział, że u mnie dużo się zmieniło. Powiedział też, że w Mławie jest potrzeba utworzenia grupy Anonimowych Alkoholików. Zaproponował mi to. Po pewnym czasie się zgodziłem i wspólnie z kolegami 11 lat temu utworzyliśmy grupę AA na Wólce – opowiada pan Wiesław. Obecnie założona przez naszego rozmówcę grupa liczy kilkanaście osób, a pan Wiesław jest rzecznikiem AA Regionu Warmińsko-Mazurskiego. Teraz to on pomaga innym w walce z nałogiem. - Jest ogromna satysfakcja, kiedy udaje się człowieka wydostać z tego dna – przyznaje nasz rozmówca.
We wtorek 2 maja w Szkole Podstawowej na Wólce odbył się mityng otwarty zorganizowany przez Grupę Wólka. Tam historię wychodzenia z nałogu odpowiedział pan Karol, działający obecnie w służbie krajowej AA.
Potrzebujesz wsparcia? Zgłoś się do jednej
z grup AA w Mławie
z grup AA w Mławie
Grupa Wólka (ul. Graniczna – Szkoła Podstawowa nr 4) – mityngi w poniedziałki i czwartki w godz. od 17.30 do 19.00. Mityngi otwarte – w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca;
Grupa Zodiak (os. Książąt Mazowieckich, ul. Mariacka 20) – mityngi w niedziele, piątki i środy o godz. 18.00; mityng otwarty w pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 18.00
Grupa Droga Wyjścia (ul. Narutowicza, siedziba Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej) – wszystkie mityngi są otwarte i odbywają się we wtorki o godz. 18.00
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez