W tym roku 11 listopada przypada 105 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, po 123 latach braku własnego państwa. Odrodzenie państwa polskiego miało miejsce w szczególnych warunkach politycznych, które powstały pod koniec wielkiej wojny. Związane było również z postawą społeczeństwa, które przez cały okres życia pod zaborami, dążyło do odzyskania bytu państwowego, kultywowało tradycję i kulturę narodową, a także świadomość posiadania własnego państwa. Postawa ludzi z różnych warstw społecznych, a przynajmniej ich elit była jednoznaczna. Polska musi być odrodzona. Zrobiono wszystko by tak się stało, pomimo różnic światopoglądowych, politycznych i odmiennych warunków życia w trzech zaborach.
Po kryzysie przysięgowym i aresztowaniu Piłsudskiego w nocy z 21 na 22 lipca 1917 roku rozpoczęły się aresztowania wśród kadry dowódczej POW. W Mławie aresztowano i osadzono w Hawelbergu miejscowych działaczy : Czesława Jaworskiego, Alfreda Waśkowskiego i Tadeusza Bartoszka. Wielu członków POW zostało zmuszonych do ukrywania się. Pomimo aresztowań nie rozbito całkowicie struktur POW w powiecie mławskim. Sytuacja uległa zmianie w 1918 roku.

Jedną z najgłośniejszych i największych akcji przeprowadzonych w powiecie mławskim i na Mazowszu Północnym, był napad na posterunek żandarmerii, znajdujący się przy rynku w Strzegowie. Celem akcji było rozbrojenie żandarmów i zlikwidowanie Hintza, który wsławił się wyjątkową brutalnością wobec miejscowej ludności. Plan akcji przewidywał na początku przecięcie linii telefonicznej Strzegowo Mława i linii Strzegowo- Raciąż, przed atakiem na posterunek mieszczący się przy rynku w Strzegowie. Zgodnie z planem około godziny 1900 przystąpiła dziesięcioosobowa grupa peowiaków, dowodzona przez Antoniego Wiśniewskiego do opanowania budynku. W trakcie podejścia do budynku wyszli z niego komendant Hintz i żandarm Pyplak, do których atakujący otworzyli ogień. Pyplak zginął a Hintz został ciężko ranny. Wywiązała się strzelanina którą prowadzili z wnętrza budynku żandarmi i atakujący peowiacy. W walce został ranny peowiak Leonard Goszczycki. Wiśniewski zorientował się wkrótce, że silny ostrzał ze strony niemieckiej pochodzi od większej liczby żołnierzy, i zdobycie go nie ma szans powodzenia, dał sygnał do odwrotu. Peowiacy z rannym kolegą wycofali się do położonego niedaleko Aleksandrowa, do zabudowań Teodora Kowalewskiego, gdzie była przygotowana kryjówka. Część atakujących posterunek ukrywała się w pobliskich lasach.
Również załoga niemiecka, nie mogąc się porozumieć telefonicznie ze swoimi władzami, po załadowaniu ciała Pylaka i rannego Hintza na furmankę, ewakuowała się do Mławy.
W następnym dniu rozpoczęły się aresztowania. Prowadziła je grupa około 100 żandarmów i żołnierzy Landszturmu, przybyła z Mławy. Jak ustalił Ryszard Juszkiewicz aresztowano 11 peowiaków oraz Jana Flota i Bernarda Olszewskiego, którzy do organizacji prawdopodobnie nie należeli. W wyniku długotrwałego śledztwa i licznych, często brutalnych przesłuchań, zostali skazani wyrokiem niemieckiego Sądu Wojennego na karę śmierci 21 października: Bernard Olszewski – lat 20, Czesław Luks – lat 22, Jan Nitecki – lat 20, Jan Tarnowski – lat 20, Jan Flot – lat 21. Wyrok został wykonany w nocy z 25 na 26 października. Sprawa była bardzo głośna w całej ziemi mławskiej. Pozostałych aresztowanych 6 członków POW, jako nieletnich skazano na 15 i 12 lat więzienia. W tym miejscu warto zaznaczyć, że okupanci niemieccy w trakcie przesłuchań stosowali brutalne metody wydobywania zeznań: bicie kolbami karabinu, wkręcanie rąk w imadle itp.
ogrzeb rozstrzelanych stał się w Mławie wielką manifestacją, która przeraziła Niemców. Gubernator mławski wydał do mieszkańców odezwę, w której ostrzegał „Baczcie, by nowa walka nie wybuchła i aby z winy kilku podszczuwaczy Wasz piękny kraj nie został zmieniony w kupę gruzów” Peowiacy zostali pochowani na cmentarzu parafialnym we wschodniej części nekropolii. Obecnie znajduje się tam zbiorowa mogiła zwieńczona pomnikiem, którym opiekuje się Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

W powiecie mławskim już 9 listopada lokalne struktury POW zostały zmobilizowane i gotowe do akcji rozbrajania poszczególnych posterunków wojskowych i żandarmerii. Akcja przejmowania władzy w poszczególnych miejscowościach w powiecie trwała od 11 do 18 listopada 1918 roku. Najpóźniej rozbrojenie żandarmerii niemieckiej odbyło się w Szreńsku, ze względu na wzmocnienie miejscowych żandarmów 14 żołnierzami Landszturmu. Nie wszędzie oddziały POW zdecydowały się na wystąpienia przeciwko okupantom. Nie podjęto akcji w Bieżuniu i Żurominie ze względu na przemieszczające się oddziały wojskowe do granicy z Prusami Wschodnimi.
Końcowym akordem działań na drodze do odzyskania niepodległości była akcja rozbrajania żandarmerii niemieckiej i oddziałów Landszturmu stacjonujących w Mławie. Mobilizacja POW w obwodzie mławskim została wyznaczona na 9 listopada. Poszczególne placówki miały za zadanie rozbrojenie żandarmerii na swoim terenie a następnie pomoc w rozbrojeniu Niemców w Mławie. Tu znajdowało się około 80 uzbrojonych żandarmów i żołnierzy. Koncentracja peowiaków w Mławie odbyła 11 listopada na dziedzińcu gimnazjum, przy ulicy Wyspiańskiego. Do Mławy przybył w tym dniu Zygmunt Choromański, wyznaczony przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do przejęcia władzy z rąk niemieckich. Z Mławy już wcześniej wyjechał gubernator von Loos, jak również naczelnik powiatu Benecke. Choromański przy pomocy aplikantów: Stefańskiego i Parczewskiego, przejął 3 miliony marek z kasy miejskiej i 2 miliony z urzędu zbożowego. Ponadto w magazynach, umieszczonych w czterech domach na stacji kolejowej Wólka, zdobyto duże zapasy żywności.
Rozbrajanie Niemców trwało dwa dni i przebiegało na ogół spokojnie. Sytuacja dla rozbrajających była korzystna ze względu na duży stopień demoralizacji Niemców. Oficerowie nie panowali nad oddziałami. Władzę sprawowała Rada Żołnierska. Często żołnierze niemieccy bez oporu oddawali broń w polskie ręce. Najwcześniej został rozbrojony oddział żandarmerii niemieckiej, stacjonujący w domu „Spójni”. Jeden z uczestników akcji tak opisał to zdarzenie „Zaatakowaliśmy ich o godz. 9, wszedł do nich i pertraktował por Wilhelm. My w sześciu staliśmy wokół budynku z karabinami gotowymi do strzału. Zgodzili się zostawić broń – 50 karabinów. Nie rewidowaliśmy ich. Jeden z nich zostawił rewolwer, z którego potem zabił Henryka Sokalskiego. Wyjechali na podwodach. Było ich 17. Przed tym kilku uciekło”.
Poszczególne oddziały niemieckie, peowiacy rozbrajali w podobny sposób. A następnie odstawiano ich, często pijanych, do granicy z Prusami Wschodnimi lub na stację kolejową. Najwięcej problemów sprawił peowiakom oddział tzw. „Huzarów Śmierci”, którzy nie chcieli oddać broni, gdy zostali otoczeni w pobliżu dawnej carskiej ujeżdżali. Co gorsza szykowali się do szturmu, co groziło stratami po obu stronach. Po pertraktacjach obiecali ją złożyć przed przekroczeniem granicy. Obietnicy jednak nie dotrzymali. Rozbrajanie poszczególnych oddziałów głównie żandarmerii i wojska odbyło się bez rozlewu krwi, poza jednym wyjątkiem. W trakcie rozbrajania Niemców i eskortowania ich do granicy, jeden z żandarmów tuż przed przekroczeniem granicy oddał strzał do Henryka Klemensa Sokalskiego, peowiaka, harcerza i ucznia mławskiej „Handlówki”, śmiertelnie go raniąc. Ranny po przewiezieniu go do mławskiego szpitala przy ulicy Niborskiej, zmarł 12 listopada 1918 roku. Miał 18 lat. Został pochowany na cmentarzu parafialnym. W uroczystościach pogrzebowych, które stały się wielką patriotyczną manifestacją, brały udział rzesze mławian. Henryk Sokalski był postrzegany przez Mławian jako bohater, symboliczna ofiara odzyskania niepodległości.

Po rozbrojeniu Niemców w Mławie prawie wszystkie oddziały POW zostały skierowana na stację kolejową na Wólce. Tam przez prawie 2 tygodnie stanowili grupę rozbrajającą żołnierzy niemieckich, którzy transportami kolejowymi z głębi Królestwa udawali się do Prus Wschodnich. Jeden z peowiaków podał, że, „Niemcy nie chcieli się dać łatwo rozbrajać, pomagali nam w tym nawet jeńcy rosyjscy, którzy wracali z niewoli. Było to zadanie trudne i niebezpieczne. Zostało wykonane rzetelnie i bez strat własnych. Łącznie mławscy peowiacy oraz współpracujący kolejarze rozbroili około 22 tysiące żołnierzy niemieckich. Już bez broni zostali przepuszczeni do Prus Wschodnich. Był to ogromnie wielki i niebezpieczny wysiłek.
Podsumowując, trzeba podkreślić, że odzyskanie niepodległości, po 123 latach braku państwa polskiego, odbyło się w bardzo sprzyjającym układzie politycznym w Europie, który zaistniał w końcu 1918 – 1919 roku i nie trwał długo. Jakie czynniki wystąpiły, które wówczas zdecydowały o „cudzie odrodzenia”:
1. dążenie narodu a przynajmniej jego świadomych elit do odzyskania suwerennego państwa,
2. jednoczesne wyeliminowanie z gry politycznej trzech zaborców: klęska militarna Niemiec, rozpad Austro-Węgier, chaos w Rosji spowodowany przez rewolucję bolszewicką,
3. potrzeba istnienia Polski w politycznym układzie nowych państw Europy w działaniach polityki francuskiej,
4. istnienie polskiej klasy politycznej umożliwiającej odrodzenie Polski, pomimo braku własnego państwa.
Równoczesne zaistnienie tych czynników umożliwiło powstanie państwa polskiego i jego trwanie, pomimo działania wielu politycznych przeciwników. Aktywna postawa znacznej części społeczeństwa pod koniec wojny, działania na różnych polach życia społecznego i politycznego świadczyła, że naród wykazywał wolę odzyskania niepodległości, której nie potrzebuje społeczeństwo bierne.
Czy brak jednego z przedstawionych czynników mógł doprowadzić do klęski zamiarów zmierzających do powstania niepodległego państwa? Można brać taki wariant pod uwagę. Jeżeli „biali generałowie” w Rosji pokonaliby bolszewików Polska mogłaby zaistnieć co najwyżej w granicach dawnego Królestwa Polskiego, pod bliżej nieokreśloną kuratelą Rosji. Warto też pamiętać, że na początku wojny światowej nikt o zdrowych zmysłach politycznych nie sądził, że Polacy mogą odzyskać niepodległe państwo. W Galicji liczono, że powstanie polsko-węgiersko-austriacka monarchia pod berłem Habsburgów, w zaborze rosyjskim liczono co najwyżej na dużą autonomię.
Na koniec warto pamiętać, że ten korzystny układ polityczny nie trwał długo. Już po kilku latach Francuzi przestali wspierać Polskę. Świadczył o tym tzw. Pakt Reński zawarty z Niemcami w 1925 roku, gwarantujący przez mocarstwa nienaruszalność granicy francusko – niemieckiej. Nie udało się uzyskać potwierdzenia granicy polsko – niemieckiej. Warto pamiętać, że w polityce nie istnieją stali przyjaciele polityczni i wieczni wrogowie – są tylko wspólne interesy lub konflikty. Ta maksyma obowiązuje również dzisiaj.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez