Sobota, 20 kwietnia 2024. Imieniny Agnieszki, Amalii, Czecha

Bitwy powstania styczniowego w powiecie mławskim

2022-03-30 08:30:00 (ost. akt: 2022-03-30 08:41:47)
Oddział powstańczy w walce. Obraz Tadeusza Ajdukiewicza

Oddział powstańczy w walce. Obraz Tadeusza Ajdukiewicza

Autor zdjęcia: Fot. Wikimedia/domena publiczna

Podziel się:

O bitwach powstania styczniowego w powiecie mławskim pisze dzisiaj dla Was dr Leszek Arent, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

„W tajemnicy poczęte, tajemniczą ręką kierowane, dotąd przebieg jego w wielu najważniejszych wypadkach jest tajemnicą dla ogromnej większości tych nawet, którzy w nim brali udział„ – tak napisał o powstaniu styczniowym Agaton Giller, jeden z przywódców powstania.

Powstanie styczniowe rozpoczęło się wieczorem 22 stycznia 1863 roku wystąpieniem około 5 - 6 tysięcy słabo uzbrojonych i powierzchownie przeszkolonych powstańców przeciwko ponad 100 tysięcznej armii rosyjskiej.
Dlaczego w tak niekorzystnej sytuacji zdecydowano się na zryw powstańczy?

Tylko kilka tysięcy powstańców

Pod względem militarnym powstanie było wyjątkowo źle przygotowane, zważywszy że przeciwko 100 tysięcznej zawodowej armii rosyjskiej, zdyscyplinowanej i dobrze uzbrojonej, do walki po stronie polskiej przystąpiło tylko kilka tysięcy powstańców. Na ich uzbrojenie składały się kosy, piki, rewolwery, broń myśliwska a nawet zwykłe, zaostrzone drągi.

Pod względem politycznym i strategicznym też nie było pożądanych atutów.
Powstanie wybuchło pod presją „branki” do carskiego wojska, przygotowanej przez Aleksandra Wielopolskiego – naczelnika rządu cywilnego. W chwili wybuchu nie było precyzyjnego planu działań zbrojnych ani wodza naczelnego.

Przewidywany na to stanowisko Ludwik Mierosławski przebywał za granicą. Pierwsze walki w nocy z 22 na 23 stycznia nie przyniosły zdecydowanych rozstrzygnięć, bo przynieść nie mogły, zważywszy na słabe możliwości militarne atakujących.

Powstańcy opanowali przejściowo kilka mniejszych miejscowości, zdobyli trochę broni, ale też wiele stracili. Nie udało się zająć określonego terenu na którym mógł ujawnić się Rząd Narodowy. Od początku powstania walki przybrały więc charakter typowo partyzancki.

Czy takie działania zbrojne mogły doprowadzić do uzyskania przewagi nad nieprzyjacielem i zdecydować o odzyskaniu niepodległości?

Bitwy w powiecie mławskim

Żeby zrozumieć charakter zrywu powstańczego w 1863 roku prześledźmy kilka bitew, które zostały stoczone w powiecie mławskim. Jedną z większych, była bitwa pod Wróblewem w okolicach Szreńska i Radzanowa. Nim do niej doszło, zapoznajmy się z wcześniejszymi działaniami Zygmunta Padlewskiego - głównego dowódcy w pierwszym okresie powstania na Mazowszu Północnym.

W marcu 1863 roku inicjatywę w działaniach zbrojnych na terenie Mazowsza Północnego przejął Zygmunt Padlewski, który otrzymał 7 lutego od Rządu Narodowego instrukcję, nakazującą mu utworzenie frontu północnego, składającego się z powiatów: lipnowskiego, płockiego, mławskiego, przasnyskiego, pułtuskiego, i łomżyńskiego.

Zygmunt Padlewski, po chwilowym załamaniu i dość długim odpoczynku w Czarnocinku, w powiecie ciechanowskim, przystąpił energicznie do działania. W nocy z 1 na 2 marca przeprawił się przez rzekę Narew i połączył się z oddziałem Władysława Cichorskiego „Zameczka”.

Dysponując oddziałem liczącym około 1 000 powstańców, ruszył na północ w stronę granicy pruskiej. Tam miał otrzymać transport broni i komendę nad nowym oddziałem, który miał przekroczyć granice pruską. Niestety informacja okazała się fałszywa.

8 marca stoczył na Kurpiach, pod wsią Surowe koło Myszyńca, wielogodzinną bitwę z przeważającymi siłami rosyjskimi, która nie została rozstrzygnięta. Po tej bitwie został mianowany pułkownikiem.

Ciemności uchroniły ich od klęski

Oderwawszy się od nieprzyjaciela, postanowił dać odpoczynek niemiłosiernie zmęczonym oddziałom pod wsią Drążdżewo, w powiecie przasnyskim. Tam oddział powstańczy został 12 marca zaatakowany przez wojska naczelnika powiatu przasnyskiego ppłk. Goriełowa.

Zaskoczeni powstańcy usiłowali się przebić przez otaczających Rosjan. Wkrótce ulegli panice i tylko zapadające ciemności uchroniły ich od klęski. Po tej porażce siły Padlewskiego zmalały do połowy.

Sytuacja była bardzo ciężka, ponieważ duże straty poniósł powstańczy korpus oficerski. Głodni i ogromnie zmęczeni powstańcy pomaszerowali w kierunku Ciechanowa. 16 marca Padlewski połączył się z oddziałem Malinowskiego, który przyprowadził dobrze uzbrojonych 220 ochotników oraz zapasy żywności i amunicji.

Warto podkreślić, że mimo ustawicznych porażek zgrupowanie powstańcze zachowało sprawność bojową. Po krótkim odpoczynku powstańcy pomaszerowali w kierunku zachodnim i po przeprawieniu się przez Wkrę, zatrzymali się na odpoczynek w Koseminie koło Sierpca. Tu dołączył do Padlewskiego oddział 200 dobrze uzbrojonych poznaniaków.

Zgrupowanie liczyło około 1200 partyzantów, niestety nie wszyscy byli solidnie uzbrojeni. Padlewski ponownie otrzymał informacje o transporcie broni i skierował swoje oddziały w pobliże granicy pruskiej.

Z gołą szablą na Kozaków

20 marca w Poniatowie nad Wkrą doszło do boju spotkaniowego czołówek powstańczych z oddziałem Żewachowa, wysłanego z Płocka przez gen. Semekę. Padlewski zdecydował wycofać się do Szreńska, by po jego opuszczeniu przyjąć bitwę pod Wróblewem.

Wielogodzinna batalia zakończyła się wycofaniem powstańców do Radzanowa i dalej na południowy zachód. Jak przebiegała? Warto prześledzić jej przebieg.
Opuszczając Szreńsk Padewski nakazał rozebranie mostu na Mławce, sam zaś zamierzał pomaszerować przez Wróblewo i Luszewo w lasy radzanowskie.

Niestety Kozacy naprawili rozebrany most i zepchnęli tylną straż powstańców w kierunku Wróblewa, która zająwszy stanowiska obronne na skraju wsi, próbowała powstrzymać atakujących Rosjan. Szarże kawalerii powstańczej nie przynosiły skutku.

W tym czasie Żewachow przeprawiwszy się przez Mławkę zbliżył się do Wróblewa i rozwinął swoją piechotę do natarcia. Jak przebiegało starcie opisuje kronikarz „Pierwszy batalion strzelców polskich rozsypuje się w tyraliery, ale na próżno proch psuje, gdyż strzały jego niosą zaledwie na 300 kroków, kiedy nieprzyjaciel z odległości 1000 kroków pali ze swych gwintowanych karabinów, na szczęście niezbyt celnie.

Gdy batalion wystrzelał swe ładunki, cofa się z linii, na jego miejsce wstępuje drugi. Na nieszczęście dowódca Kowalkowski niezręcznie go prowadzi i naraża się na ogień flankowy, który sprawia zamieszanie w szeregach, z czego korzystają Kozacy i z piskiem, krzykiem rzucają się na bezładne kupy powstańców.

Ale Padlewski ma na wszystko oko, spostrzega niebezpieczeństwo, porywa jazdę i z gołą szablą w garści prowadzi ją na Kozaków, odrzuca ją i pędzi pod samą piechotę, gdzie przyjęty gradem kul z kolei spiesznie cofać się musi”.

Dawał się we znaki brak przeszkolenia i dyscypliny

W pierwszej fazie bitwy wyraźnie uwidoczniła się przewaga Rosjan w uzbrojeniu. Praktycznie powstańcy nie mogli dojść do zwarcia by w walce wręcz, zdobyć przewagę. Ponadto mieli mało amunicji, szybko ulegali panice, gdy zostali źle poprowadzeni na stanowiska bojowe. Dawał się we znaki brak przeszkolenia i dyscypliny.

Padlewski wciągnięty do walki miał dobry, ale też ryzykowny plan dalszego starcia. Wysłał część swojej jazdy, która przy pomocy mieszkańców Szreńska, ponownie rozebrała most. Tym samym możliwość otrzymania posiłków dla oddziału Żewachowa została przez pewien czas powstrzymana. Rzuciwszy wszystkie siły na Rosjan, zamierzał wypchnąć ich z Wróblewa na północ ku rzece, przez którą dalszy odwrót byłby odcięty.

Plan był dobry, ale wymagał dyscypliny i ścisłego wykonywania rozkazów. Z tym było fatalnie. Zmęczeni i zniechęceni powstańcy, szybko ulegli agitacji Cichorskiego „Zameczka” i nie wykonywali rozkazów dowódcy.

Doszło do żenującej sytuacji, której Padlewski prosi „Zameczka”: „Władysławie, to są twoi ludzie, mają do ciebie zaufanie, przemów do nich gorąco przed chwilą stanowczą, usłuchają ciebie i dadzą dobry przykład ochotnikom nowo przybyłym”. Odpowiedź była porażająca „…nie ja ich tu przyprowadziłem, nie ja ich teraz zagrzewać będę do oczywistej zguby”.

Jedynym wyjściem był odwrót

Gdy powstańcy odmówili Padlewskiemu posłuszeństwa, jedynym wyjściem był odwrót, który wkrótce okazał się ucieczką w bezładzie i popłochu.

Gdyby wykonano rozkazy Podlewskiego można było odnieść zdecydowane zwycięstwo. Taką ocenę sformułował namiestnik Teodor Berg, pisząc: „Pozycja jego (Żewachowa”) była krytyczna. Padlewski mógł z łatwością go otoczyć i z całym oddziałem zabrać do niewoli, lecz potrzebował mieć pod ręką wyćwiczonych w rzemiośle żołnierzy. Żołnierze Padlewskiego w stanowczej chwili odmówili mu posłuszeństwa”.

Bitwa zakończyła się porażką. Uwidoczniły się w niej słabości wojsk powstańczych. Słabe uzbrojenie, brak dyscypliny wynikający ze znikomego przeszkolenia i wreszcie knowania i ambicyjki poszczególnych dowódców, zaprzepaściły pewne zwycięstwo. Trzeba jednak pamiętać o przemęczeniu powstańców, którzy łatwo popadali w zwątpienie oraz panikę i uciekali z pola bitwy.

Pomimo klęski pod Wróblewem dyktator powstania Marian Langiewicz mianował Padlewskiego generałem, który pokonany ponownie w Radzanowie, ruszył z zaledwie 600 powstańcami przez Siemiątkowo w lasy skępskie.

Nie mając szans na wyrwanie się z okrążających go oddziałów rosyjskich, by ratować ludzi, 22 marca 1863 roku w miejscowości Gorzeń, dokonał rozwiązania oddziału. W małych grupkach wszyscy powstańcy wydostali się z okrążenia.

Ocenę Padlewskiego niezwykle trafnie przedstawił w kilku zdaniach, znakomity badacz powstania styczniowego prof. Stefan Kieniewicz:
„Nieszczęsny (wojewoda płocki) przez dwa miesiące borykał się: z przewagą nieprzyjaciela, z intrygami wrogiego powstaniu ziemiaństwa, z zawiścią podkomendnych dowódców, (…) opuszczony przez podwładnego "Zameczka" zdecydował się rozpuścić oddział.”

Walka o demonstrację zbrojną

Kolejnym okresem walk powstańczych, obejmującym okres od maja do września, była tzw. walka o demonstrację zbrojną. Charakteryzowała się dużą liczbą potyczek i bitew, niestety w większości przegranych, które nie przynosiły możliwości trwałego opanowania określonego terenu.

W tym czasie władze w powstaniu objęli przedstawiciele „białych”, którzy przystąpili do powstania. Mieli nadzieję na interwencję dyplomatyczną Francji. Nadzieje te związane były z jednym słowem, przekazanym przedstawicielom „białych”, wypowiedzianym w Paryżu przez cesarza Napoleona III „Durez” czyli trwajcie.

Dla działań dyplomatycznych potrzebna była więc demonstracja zbrojna, w której niestety ginęły setki powstańców.

Trudno opisywać wszystkie bitwy, skoncentrujmy się na kilku najważniejszych. 5 maja 1863 roku rozegrała się bitwa pod Rydzewem w powiecie ciechanowskim. W tym dniu niewielki oddział powstańczy dowodzony przez Tomasza Kolbego, składający się w większości z chłopów, połączył się z innym dowodzonym przez Feliksa Rzempołuskiego.

Tak wzmocniony dowodzony przez Kolbego, liczący 72 powstańców został znienacka zaatakowany przez zgrupowanie wojsk carskich, dowodzone przez płka Wałujewa. Zgrupowanie liczyło 600 piechoty i 250 jazdy.

Przewaga nad powstańcami była olbrzymia

Przewaga nad powstańcami była olbrzymia. Kolbe zorientowawszy się w sytuacji nakazał odwrót. Osłaniać go miała grupa 18 strzelców. Przez ponad dwie godziny strzelcy powstrzymywali Rosjan. Niestety wszyscy zginęli. Tomasz Kolbe wielokrotnie ranny również poległ w walce.

Oddział powstańczy zdołał wyrwać się z okrążenia. Bohaterska postawa strzelców zasłużyła na miano „Płockich Termopili”. Śmierć bohaterskiego dowódcy zyskała szacunek nawet u Rosjan.

3 lipca 1863 roku doszło do większej bitwy, która rozegrała się pod wsią Rozwozin, w pobliżu Żuromina. Polskim zgrupowaniem dowodził Stanisław Zgliczyński „Kuszaba”, pełniący funkcję naczelnika sił zbrojnych powiatu mławskiego.

Zgrupowanie liczyło 134 partyzantów, w tym 94 uzbrojonych w broń palną. Przed bitwą dołączył do „Kuszaby” 40 osobowy oddział dowodzony przez Ignacego Zembrzyckiego, niestety był słabo uzbrojony. Powstańcy zostali zaatakowani przez rosyjski oddział liczący 245 żołnierzy dowodzony przez esauła Dukmasowa.

Przez kilka godzin stawiali opór w oparciu o miejscowy las olchowy. Wycofując się celnie się ostrzeliwali. W bitwie poległo 15 powstańców, kilkunastu zostało rannych. Wielkim dowodem odwagi wykazał się Żyd Samuel Pozner, oficer włoski, wychowanek Polskiej Szkoły Wojskowej w Cuneo, zastępca naczelnika powiatu mławskiego. Pozner z kilkunastoma strzelcami osłaniał odwrót. Wszyscy powstańcy polegli walcząc bohatersko do końca.

Bitwa pod Chromakowem

Największa bitwa w tej części Mazowsza Północnego rozegrała się 10 sierpnia 1863 roku pod Chromakowem. Zgrupowaniem powstańczym liczącym 450 – 500 żołnierzy dowodził kapitan Piotr Szmajs. Zastąpił on rannego pułkownika Navone. Obóz powstańczy usytułowany został pod Bieżuniem. Szmajs otrzymał informację, że z Mławy, Lipna i Płocka zmierzają w kierunku Bieżunia wojskowe kolumny rosyjskie.

Po naradzie oficerskiej postanowiono na początku rozbić kolumnę mławską, dowodzoną przez zdolnego i doskonale dowodzącego esauła Dukmasowa, który zatrzymał się w Szreńsku. W tym celu Szmajs wraz z Witkowskim zamierzał zaatakować go w tym mieście. Nie zastał jednak Dukmasowa, ponieważ ten pomaszerował do Poniatowa.

Po otrzymaniu wiadomości, że Dukmasow znajduje się w Chromakowie, Szmajs szybkim marszem dotarł do wsi i zaatakował Rosjan. Ci natychmiast kontratakowali i zepchnęli oddział piechoty powstańczej do małej wsi Jakubowo.

W czasie walki część kosynierów ukryła się w dworskiej owczarni, którą Kozacy podpalili. Spłonęło żywcem około 120 ludzi. Reszta oddziałku rozpierzchła się. Nie stawił się na pole bitwy Witkowski, uwikłany w walkę z innym oddziałem rosyjskim. To przesądziło o jej wyniku.

Powstańcy wycofali się do lasu, tym samym decydując się generalnie na odwrót. Warto podkreślić, że Dukmasow dysponował znacznie mniejszym oddziałem liczącym 150 żołnierzy piechoty i tyluż Kozaków. Okazał się zwycięzcą, ponieważ był lepszym dowódcą, a jego żołnierze bardziej zdyscyplinowani niż powstańcy.

Brak dobrego uzbrojenia i małe zapasy amunicji

Jakie czynniki zdecydowały, że oddziały powstańcze ponosiły klęskę, choć często, jak w przypadku bitwy pod Chromakowem, miały liczebną przewagę.

Główną bolączka był brak dobrego uzbrojenia i małe zapasy amunicji oraz brak wyszkolenia zarówno żołnierzy jak i dowódców. Trudno było przeciwstawić się oddziałom rosyjskim, w których żołnierze szkoleni byli przez lata, w których panowała dyscyplina i posłuch wobec oficerów.

Brak artylerii i gwintowanych karabinów próbowano nadrabiać bohaterstwem. Nie zawsze dawało to dobre rezultaty. Jeszcze jeden aspekt, niezwykle ważny – to brak jednolitego dowodzenia.

Próby scalania poszczególnych partii powstańczych nie dawały rezultatów. Do klęsk przyczyniały się również rozgrywki personalne, zarówno w kierownictwie powstania jak też na polach bitew. Dobrym przykładem była bitwa pod Wróblewem.

Te wszystkie czynniki spowodowały, że powstanie od początku pod względem militarnym nie miało szans powodzenia. Liczenie na pomoc dyplomatyczną mocarstw było nieporozumieniem.

Jesienią 1863 roku powstanie na Mazowszu Północnym powoli zamierało. Nieliczne drobne oddziały, często rozbijane i ponownie organizujące się, nie mogły w żaden sposób wpłynąć na przebieg powstania.

Podobnie było w innych częściach Królestwa Polskiego. W powstaniu wzięło udział prawie 200 tysięcy żołnierzy, ochotników i z poboru, ale nawet w najlepszym okresie jednocześnie walczyło tylko około 20 - 30 tysięcy.

Były to jednak rozproszone oddziały walczące przeciwko 300 tysięcznej armii rosyjskiej, doskonale uzbrojonej i wyszkolonej. Ani militarne, ani dyplomatyczne działania nie miały szans powodzenia.
Dr Leszek Arent, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej.

Jeden z oddziałów powstańczych na Mazowszu
Fot. Materiały Centralnej Biblioteki Wojskowej

Jeden z oddziałów powstańczych na Mazowszu

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB