Wyzwoliciele stali się okupantami, narzucającymi Polakom przemocą ustrój społeczno-polityczny i nieakceptowaną przez zdecydowaną większość obywateli ideologię komunistyczną.
Jaki przebieg miało “wyzwolenie” w Mławie?
16 stycznia około godziny 12:30 Mława została po raz pierwszy zaatakowana przez sowieckie lotnictwo. Samoloty nadleciały od strony wschodniej. Były to dwa bombowce i trzy myśliwce. Naloty trwały do godziny 17:00, powtarzając się mniej więcej co pół godziny.
Wywołały panikę wśród niemieckiej administracji cywilnej, która szybko przystąpiła do ewakuacji z miasta.
Pierwsze bomby
Pierwsze bomby spadły na dworzec kolejowy na Wólce, na ulicę Warszawską oraz inne punkty miasta.
Można było odnieść wrażenie, że Rosjanie chcieli utrudnić wycofywanie się oddziałów niemieckich, bombardując drogi wylotowe z miasta, np. ulicę Warszawską a także dworzec kolejowy. Wykonanie tego zamiaru było nieprecyzyjne.
Bomby nie spadły na jezdnię, ale na okoliczne domy. Naloty zostały powtórzone następnego dnia. Nie wyrządziły specjalnych zniszczeń, które mogłyby przyczynić się do osłabienia obrony miasta.
18 stycznia 1945 roku umocniony przez Niemców „rejon mławski” został zaatakowany przez sowieckie związki z 5 Armii Pancernej Gwardii dowodzonej przez gen. Wolskiego.
Nie był on silnie ufortyfikowany, tym niemniej posiadał cały system obrony polowej oraz rów przeciwczołgowy, osłaniający podejście do Mławy od strony południowej i południowego wschodu. Zdobycie rejonu nie odbyło się uderzeniem bezpośrednim, tylko poprzez manewr oskrzydlający, określany jako mławsko –działdowski.
Główne siły sowieckie rozpoczęły natarcie o godz. 4:00 i po dwóch godzinach wdarły się głęboko w pozycje obronne zajmowane przez Niemców.
Zasadniczą operację dokonały wojska 29 Korpusu Pancernego, które atakowały na południe od regionu umocnionego, poprzez Zdroje i Bogurzyn i około godziny 15:00 w okolicach Turzy Małej przecięły drogę Mława – Żuromin. Zamknęły tym samym nieprzyjacielowi możliwość wycofania się w kierunku zachodnim.
Kontynuując atak, około godziny 18:00 czołgi sowieckie znalazły się w rejonie Turza Wielka, Kurki, Pierławki, czyli na południowo – zachodnich przedpolach Działdowa.
Z zestawienia kierunku działania czołgów wynikało, że dowództwo sowieckie nie planowało bezpośredniego ataku na Mławę przez wojska szybkie, a tylko dokonanie okrążenia miasta, do którego wkroczyły oddziały 170 Dywizji Strzeleckiej, dowodzonej przez płk. Siemiona Cyplenkowa.
Ponieważ miasto nie było przygotowywane do obrony, walk na jej terenie nie było. Oddziały sowieckie zajęły Mławę 18 stycznia około godziny dziewiętnastej.
Potwierdzeniem wyzwolenia Mławy w tym dniu była zmiana nazwy ulicy Krzynowłodzkiej na 18 stycznia.
Zbrodnia w Kalkówce
Przed opuszczeniem miasta przez żandarmów i urzędników niemieckiej administracji cywilnej, w godzinach wieczornych i nocnych 17 stycznia 1945 roku specjalna grupa operacyjna SS, kierowana przez funkcjonariuszy Gestapo z Ciechanowa, dokonała na przedpolu Mławy masowej zbrodni.
W niewielkiej żwirowni, zwanej Kalkówką, znajdującej się przy szosie prowadzącej do Szreńska, zastrzelono 364 więźniów z mławskiego aresztu i byłego obozu pracy przymusowej.
Mordowanie ofiar wykonywano etapami, wywożąc jednym samochodem kolejne 30 osobowe grupy na miejsce kaźni. Tam uśmiercano więźniów strzałem w tył głowy.
Z pogromu ocalał tylko Czesław Arabucki, trafiony w ramię. Podobne operacje zostały przeprowadzone w innych miastach na Mazowszu Północnym: w Ciechanowie, Sierpcu i Płocku.
Po wyzwoleniu nową rzeczywistość mieszkańcy Mławy przyjęli z rezerwą. Z jednej strony panowała radość z końca okupacji hitlerowskiej, z drugiej narastały i utrwalały się obawy przed nowymi porządkami, które miały zapanować pod sowiecką kuratelą.
Panowało przygnębienie wywołane tragedią na Kalkówce.
W teorii powstała sytuacja w mieście i powiecie, która sprzyjała przejęciu władzy przez lewicę i poparcie jej rządów przez większość społeczeństwa mławskiego.
Mławianie byli zmęczeni niemiecką okupacją i troską o własne życie. Panowało powszechne dążenie do normalności i stabilizacji.
Warunkiem niezbędnym do zrealizowania tych zamierzeń, była życzliwa postawa sowieckich władz wojskowych i poprawne zachowanie wobec lokalnej społeczności, przebywających w mieście żołnierzy sowieckich.
Ci jednak zachowywali się jak zdobywcy. Często dochodziło do gwałtów i okradania mieszkań. Bogatsze rodziny okradano po kilka razy. Na porządku dziennym były wymuszenia żywności i alkoholu, traktowane jako forma podziękowania za wyzwolenie.
Najgorszą „sławą” w tych działaniach cieszyli się żołnierze oddziałów tyłowych i rekonwalescenci, przebywający w Mławie na leczeniu. Ci na ogół traktowali Mławę jako miasto niemieckie, ze względu bliskość dawnej granicy z Prusami Wschodnimi i stosunkowo dużą liczbę pozostałych volksdeutschów.
Znacznie gorzej zachowywali się żołnierze sowieccy na terenach przyłączonych do Polski. Przykład Nidzicy, leżącej po drugiej stronie granicy z Prusami Wschodnimi jest wymowny.
Pomimo przyznania tych terenów Polsce, żołnierze sowieccy, od stycznia do kwietnia 1945 roku obrócili miasto w ruinę.
Spalono 71% budynków, zagrabiono w ogromnej większości inwentarz żywy i mienie mające jakąkolwiek wartość. Wywieziono do obozów NKWD kilkuset pozostałych przy życiu mieszkańców, podających się za Mazurów.
Wszechwładna komendantura przy ul. Reymonta
Komendantem wojennym w Mławie został major Czerkasow, a jego zastępcą — kapitan Suszczenko. Komendantura miasta mieściła się w budynku Dąbkowskiej przy ulicy Reymonta.
W zamierzeniach Stalina komendanci wojenni mieli gwarantować tworzenie i umacnianie administracji Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Ich uprawnienia były znacznie rozszerzone.
Mogli wydawać rozkazy otwarcia ognia do Polaków i rozstrzygać, kto jest opozycjonistą zakłócającym porządek.
W praktyce komendanci wojenni byli wszechwładnymi rządcami, decydującymi o wszystkich sprawach na podległym im terenie, ponieważ rozporządzali siłą zbrojną.
Zwalczaniem przeciwników nowej władzy w początkowym okresie zajmowały się oddziały NKWD. W powiecie mławskim nadzór nad ich działaniem i tworzeniem polskiego aparatu przemocy — Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, sprawował mjr NKWD Paweł Jaguszow.
Nowa rzeczywistość bardzo szybko okazała się jakże odmienna od oczekiwanej, przynajmniej przez dużą część mławskiego społeczeństwa. Sowieci natychmiast zaczęli wprowadzać swoje porządki, stosując brutalną przemoc, zupełnie lekceważąc potrzeby i oczekiwania mieszkańców, w tym także mławskich komunistów.
Jednym z najważniejszych zadań stojących przed sowieckimi władzami wojskowymi i ich służbami specjalnymi, było dokonywanie aresztowań członków miejscowego podziemia niepodległościowego, głównie związanego z Armią Krajową.
Ich celem było, nie tylko „wyłuskanie” jak największej liczby akowców, których wcześniej rozpoznano, ale też zmuszenie osób, nie będących w konspiracji, do ujawnienia znanych im ludzi, będących w antyniemieckim ruchu oporu.
Skala aresztowań miała pokazać społeczeństwu polskiemu, że Związek Sowiecki i jego polscy przedstawiciele – komuniści, są zdecydowani siłą wprowadzać nowy ustrój.
Jedyną alternatywą miała być współpraca i bezwarunkowe posłuszeństwo oraz zgoda na wprowadzanie zaproponowanych rozwiązań politycznych i społecznych.
Aresztowania akowców
Aresztowania w Mławie, jak też na terenie powiatu mławskiego, rozpoczęły się następnego dnia, po zajęciu miasta przez oddziały sowieckie.
Jak przebiegały i kogo dotyczyły świadczą relacje samych aresztowanych. Kazimierz Miecznik był żołnierzem AK i mieszkańcem Mławy – w swojej relacji napisał: „Zostałem aresztowany przez NKWD 19 stycznia 1945 r. Aresztowali też Wiśniewskiego.
Grożono mu i domagano się, aby podawał nazwiska akowców, wtedy podał mnie. Tak mi potem opowiadał w Rosji. Z Mławy byli ze mną w Rosji: Stefan Wiśniewski, Edward Tylicki, Wincenty Wrotny, Wacław Madrak, Antoni Brym i Eugeniusz Przyłucki. [...] Najpierw trzymano nas, około tygodnia w piwnicach na ul. Kwiatowej. Tam była siedziba placówki NKWD w Mławie. Nie wszyscy aresztowani byli pod zarzutem kontaktów z Niemcami. Słyszałem, że Tylickiego wydał komunista Zawistowski, od którego Tylicki domagał się zwrotu pożyczonych pieniędzy. Siedziałem w Rosji do stycznia 1946 r.”
Inny aresztowany mieszkaniec Mławy – Edward Tylicki, z zawodu fryzjer, nie należący do organizacji podziemnej, tak opisał ten fakt:
„ Zostałem aresztowany przez NKWD 21. I. 1945 r. Trzymano mnie w piwnicy przy ul. Kwiatowej. Z Mławy wyprowadzono nas do Ciechanowa 3–go lub 4–go lutego. Konwojowało nas 15 –18 enkawudzistów [...]. Podczas przesłuchań enkawudziści zarzucali tym, którzy nie należeli do [podziemia] dlaczego nie uciekli do lasu [...]. Wróciłem do kraju 21 stycznia 1946 r.”.
Przystawiono mi rewolwer do głowy
Prawdopodobnie przed aresztowaniami mogło uchronić wstąpienie do tworzącej się milicji. Tak postanowił uczynić mławianin Stanisław Ziółkowski.
Aby uchronić się przed zsyłką i zapewnić rodzinie bezpieczeństwo, zgłosił swój akces do MO w dość tragicznych okolicznościach: „Wojska radzieckie spotkałem w Mławie w styczniu 1945 r. Już w pierwszym dniu przystawiono mi rewolwer do głowy i przemocą ściągnięto z nóg buty i zabrano rower.
Była wówczas sroga zima, wędrowałem więc w skarpetkach do najbliższego zabudowania. W miarę upływu czasu następowały liczne branki ludzi.
Ci, którzy przyznawali się do AK byli zatrzymywani przez Rosjan, a ci którzy się nie przyznawali, zarzucano im, że współpracowali z Niemcami i także ich aresztowano. Mało tego, NKWD przyszło do mojego domu.
Z karabinem pilnowali mnie kiedy leżałem w łóżku i miałem temperaturę. Matka, która dobrze znała język rosyjski, ubłagała ich, aby mnie pozostawili.
Następnego dnia zdałem sobie z tego, co się święci i zacząłem szukać ochrony. Na ulicy spotkałem komendanta przedwojennej policji p. Kucharskiego, opowiedziałem mu sprawę, a ten z miejsca powiedział: chodź pan do mnie, ja formuję milicję i będzie pan pierwszym milicjantem. I tak zostałem milicjantem. Założyłem na rękaw biało – czerwoną opaskę i czułem się bezpieczny".
Jak wynika z relacji aresztowani przetrzymywani byli często w nieludzkich warunkach, urągających godności człowieka, upadlających ich fizycznie i psychicznie.
Zarzucano im czyny niepopełnione: współpracę z Niemcami, działanie na szkodę narodu polskiego, mordowanie jeńców czy strzelanie do żołnierzy sowieckich.
Porządnych ludzi, którzy często przetrwali okupację niemiecką godnie, określano mianem bandytów lub szpiegów.
Warunki, w jakich byli przetrzymywani aresztowani Polacy, opisał w swojej relacji początkujący milicjant - Stanisław Ziółkowski, który poszukiwał wcześniej aresztowanego przez NKWD inż. Ryszarda Bagińskiego z Mławy:
„Z tabaką i butelką wódki w kieszeni (towary te były wówczas bezcennym dobrem) dotarłem do punktów zbiorczych ludzi aresztowanych. Pierwszym punktem, tzw. studnią było mieszkanie p. Bączkowskiej przy ul. Reymonta 5.
Zastałem tam mnóstwo mężczyzn leżących na podłodze, porozbieranych, ledwie dyszących z braku powietrza, w smrodzie. Pilnował ich żołnierz z karabinem. Dalej przy ul. Długiej była piwnica ziemna, zapakowana ludźmi, błagającymi o pomoc na widok władzy z opaską biało - czerwoną. Podobne warunki przetrzymywania aresztowanych podawali inni więźniowie".
Aresztowania miały na celu wyłapanie żołnierzy, formalnie nie istniejącego podziemia niepodległościowego.
Możliwość natychmiastowych działań dawało wcześniejsze rozpoznanie struktur AK i BCh przez wywiad PPR. Tam gdzie struktury takie nie funkcjonowały, wywiad sowiecki zrzucał na zaplecze frontu grupy dywersyjno-szpiegowskie.
Jedną z nich była dziesięcioosobowa grupa kapitana Iwana Czernikowa, przerzucona za linię frontu 22 lipca 1944 r. na pograniczu powiatu mławskiego i sierpeckiego.
Jej głównym zadaniem było zbieranie informacji wojskowych, ale również rozpracowanie organizacji podziemia niepodległościowego, podporządkowanych rządowi londyńskiemu.
Raport Komendy Obwodu Mławskiego AK
Innym źródłem informacji o osobach należących do podziemia bądź sympatyzujących z nim byli miejscowi, dawni członkowie lokalnej KPP, a po wyzwoleniu działacze PPR.
Donosili też różnej proweniencji karierowicze, usiłujący zemścić się na swoich wrogach oraz szmalcownicy z okresu niemieckiej okupacji.
Świadczyć o takim działaniu mogą pewne deklaracje miejscowych komunistów, które uzyskał wywiad AK:
„Znamienną jest uchwała, jaka komuniści mławscy jednomyślnie podjęli na zebraniu, które odbyło się z okazji przekroczenia naszych granic przez wojska bolszewickie.
Uchwała ta brzmi: "Wszystkich tych, którzy będą stawali na przeszkodzie nam, bez względu na to, czy będzie jednostka, czy organizacja, należy zniszczyć. Przy opuszczaniu miasta przez Niemców bezwzględnie zniszczyć wszystkich narodowców i wszystkich tych, którzy jakąkolwiek współpracę podjęli z Rządem Polskim w Anglii".
Wiadomość ta pochodzi bezpośrednio od uczestnika zebrania – pewna.
Dane te zostały zawarte w Raporcie Komendy Obwodu Mławskiego Armii Krajowej za okres 20 grudnia 1943 – 20 stycznia 1944 r., które zebrał i opublikował J.Szczepański w "Mazowsze Północne w XIX – XX wieku" (Materiały źródłowe 1795 – 1956 Warszawa Pułtusk 1996, s. 350).
Podobne zachowanie komunistów potwierdził w swojej pracy doktorskiej Piotr Gontarczyk: "Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941 – 1944", Warszawa 2003.
W oparciu o materiały źródłowe autor stwierdził, że: „Struktury PPR zbierały informacje wykorzystywane później w działaniach operacyjnych przez NKWD i UB.
Każdy "partyjniak" miał wręcz obowiązek być "okiem i uchem" sowieckich i polskich organów bezpieczeństwa”.
Sowieckie służby specjalne stosunkowo szybko ustaliły listę osób przeznaczonych do aresztowania.
Stanisław Przybyszewski w swojej relacji podał, że już w pierwszych dniach po zajęciu Mławy, patrole legitymujące przechodniów, miały listy osób przeznaczonych do zatrzymania.
Chwile grozy przeżył osobiście Antoni Byks – mieszkający w Mławie przez okres okupacji. Kilka dni po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną, był obecny przy najściu dwóch enkawudzistów na jego dom, którzy zamierzali aresztować jego brata.
W okresie okupacji niemieckiej brat działał w strukturach AK w okolicach Warszawy. Oficerowie NKWD próbowali jego aresztować, zamiast brata. Ratował się ucieczką na wieś.
Oprócz bieżącego celu, jakim było rozbicie struktur Polskiego Państwa Podziemnego i konspiracyjnych sił zbrojnych, system represji miał na celu zmuszenie społeczeństwa polskiego do uległości i posłuszeństwa.
Pobyt w Związku Sowieckim i praca w poniżeniu i nieludzkich warunkach, miały całkowicie zniechęcić do przeciwstawiania się nowej władzy. Aresztowania dokonywane były również zupełnie przypadkowo dla zastraszenia ludności.
c.d.n.
Dr Leszek Arent wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej
(Zdjęcia w zbiorach specjalnych Muzeum Ziemi Zawkrzeńskiej w Mławie i autora, cytaty z relacji w zbiorach prof. Ryszarda Juszkiewicza, cytat z KP MO w zbiorach IPN, kopia w zbiorach autora).
Ofiary zbrodni na Kalkówce
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez