Drogi Czytelniku,

Cieszymy się, że odwiedzasz nasze serwisy internetowe. Nasz zespół redakcyjny cały czas pracuje nad tym, żeby móc dostarczać Ci jeszcze lepsze materiały dziennikarskie i oferować jeszcze lepsze usługi. Abyśmy mogli nadal to robić, potrzebujemy Twojej zgody. Dzięki niej będziemy mogli dostosowywać nasze strony pod Twoje preferencje i potrzeby oraz emitować Ci reklamy dopasowane do Twoich zainteresowań i zachowań w Internecie. Twoja prywatność i bezpieczeństwo Twoich danych są dla nas niezwykle istotne – nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień. Pamiętaj, że Twoje dane są u nas bezpieczne, a udzieloną zgodę możesz wycofać w każdej chwili zgodnie z naszą Polityką Prywatności.

W JAKIM CELU PRZETWARZAMY TWOJE DANE?

Twoje dane (w tym pliki cookies) wykorzystujemy w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych, w tym do badania Twoich zainteresowań i dopasowania do nich reklam na innych stronach www.

KTO JEST ADMINISTRATOREM DANYCH?

Administratorem danych osobowych są Mazowieckie Media Sp. z o. o.

JAKIE MASZ PRAWA?

Możesz w każdej chwili:

Więcej informacji nt. Twoich danych i naszej troski o nie znajdziesz w Polityce Bezpieczeństwa.

Nie pokazuj więcej tej informacji

Czwartek, 10 kwietnia 2025. Imieniny Borysławy, Makarego, Michała

Obowiązkowy był makowiec, pieczony baran i dużo ciast. O tradycjach wielkanocnych z panią Zofią

2017-04-15 06:52:08 (ost. akt: 2017-04-14 11:58:31)

Podziel się:

Zofia Kleniewska w tym roku kończy 90 lat. Bardzo dobrze pamięta jak świętowano Wielkanoc przed wojną, kiedy była dzieckiem.

Robert Bartosewicz
r.bartosewicz@kuriermlawski.pl

Pani Zofia w Mławie mieszka od 1956 roku. Przez wiele lat pracowała w naszym mieście i okolicach jako nauczycielka. Wcześniej, jej dom rodzinny znajdował się w Krośnicach - wówczas w gminie Regimin – dziś na terenie gminy Stupsk. Poza bohaterką naszego artykułu państwo Kleniewscy mieli jeszcze trójkę dzieci.

Wystrzały
i wyścigi

- Mieliśmy duże gospodarstwo. U nas zawsze 4 dni przed świętami, czyli od Wielkiej Środy, obowiązywał ścisły post. Taka była nasza rodzinna tradycja - mówi pani Zofia. Do kościoła parafialnego w Lekowie było około 7 km. Wtedy jeździło się do niego bryczką. - Konie musiały być piękne, wyczyszczone i wystrojone. Rezurekcja zaczynała się w kościele o godz. 6.00. Zanim jednak rozpoczęła się msza, słychać było dużo wystrzałów, petard, to wszystko z radości zmartwychwstania. Po wyjściu z kościoła z kolei były wyścigi bryczek: ten, kto pierwszy dojedzie do domu, ten będzie bogaty – opowiada nasza rozmówczyni.

Prawdziwy
wiejski stół

- Zawsze obowiązkowe na stole były makowiec, pieczony baran i dużo ciast, przede wszystkim drożdżowych. Ciasta te nasza mama piekła także dla biedniejszych mieszkańców wsi. Na świątecznym stole nie mogło zabraknąć również żurku z jajkami – relacjonuje pani Zofia. Jednak zanim wszyscy zasiedli do posiłku, babcia bohaterki naszego artykułu, czytała fragmenty Pisma Świętego. Była też wspólna modlitwa. Potem wszyscy dzielili się święconym jajkiem.

- Drugi dzień świąt rozpoczynał się od wielkiego hałasu. Przyjeżdżała straż pożarna. Polewali wodą nie tylko ludzi, ale także ich dobytek, na przykład obory, stodoły. Potem trzeba było strażakom dać coś do jedzenia – opowiada pani Zofia. W poniedziałek wielkanocny mężczyźni polewali wodą kobiety. Im więcej dziewczyna została polana, tym szybciej miała wyjść za mąż.




Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB