Wszawica wróciła do szkół?

Zgłoszenia są z terenu wiejskiego i miejskiego, choć z tego ostatniego nieco rzadziej. Czy to problem ludzi biednych? Niekoniecznie. - Pasożyty przemieszczają się bardzo szybko. Wystarczy jedna osoba, aby się rozprzestrzeniły na innych. Nie jest to kwestia zamożności, ale odpowiedzialności rodziców, którzy nie potrafią sobie z tym poradzić. Niestety kłopoty sprawiają rodziny, u których problem najbardziej występuje. Należy dokładnie posprzątać, uprać ubrania, pościel, bo przede wszystkim pasożyty znajdują się w pościeli, kocach, w których śpimy, kładziemy się. Ludzie tego nie robią jak należy. Sporadycznie wykonują czyszczenie głowy dzieciom, a powinna być tym objęta cała rodzina – radzi dyrektor.

Kontrole tylko
za zgodą rodziców

Zauważyła, że problem się nasilił. Trudno z tym walczyć, gdyż szkoły mają ograniczone możliwości. - Tego typu problem to obecnie poważna sprawa. Tym bardziej, że nie ma możliwości oficjalnego sprawdzenia dzieci – informuje Ewa Sztuba. Może to uczynić szkolna pielęgniarka, ale tylko za zgodą rodziców. - Na początku roku pisane są oświadczenia, aby była możliwość kontroli. Jest to robione bardzo dyskretnie – dodaje szefowa sanepidu. Szkoły współpracują w tym względzie z ośrodkami pomocy społecznej w mieście i na wsiach. Nie muszą zgłaszać występowania wszawicy do sanepidu i nie zawsze to czynią. Sanepid stara się edukować, choć często wiedza nie dociera do odpowiednich osób. - Przeprowadzamy pogadanki na wywiadówkach. Jednak przychodzą na nie rodzice, którzy mają taką wiedzę. Natomiast ci nieświadomi nie przychodzą i informacje do niech nie docierają. Problem jest rozwiązywany przez dyrektorów szkół na bardzo wysokim poziomie. A to, że się zdarza? Niestety nie uchronimy się od tego – uważa Ewa Sztuba.

Iwona Łazowa