Sobota, 6 grudnia 2025. Imieniny Dionizji, Leontyny, Mikołaja

Pielgrzymi wyruszyli z Mławy do Płocka i Częstochowy

2016-08-03 09:42:53 (ost. akt: 2016-08-03 13:01:02)

Autor zdjęcia: Iwona Łazowa

Podziel się:

Grupa „Miedziana” dziś (3 sierpnia) wyruszyła sprzed mławskiego kościoła parafii Matki Bożej Królowej Polski. W Płocku dołączą do 35 Pieszej Pielgrzymki Diecezji Płockiej na Jasną Górę. Tegorocznym hasłem jest „Miłosierni jak Ojciec”.

Rozmawialiśmy z pielgrzymami z Mławy 22 lipca. Jeszcze przed wyruszeniem na 365 kilometrową trasę z Mławy do Częstochowy.

W „Miedzianej” idą ludzie z dekanatu mławskiego (14 parafii). W tym roku pielgrzymować pieszo chce około 100 osób z naszego terenu. Rok temu z samej Mławy do Płocka wyruszyło 80 osób, od Płocka do Częstochowy. 22 lipca w mieszkaniu przewodnika grupy „Miedzianej” ks. Piotra Smolińskiego spotkaliśmy się z kilkoma osobami. Dało się zauważyć, że lubią razem przebywać. Żartowali, wspominali. Mówią, że przygotowują się cały rok. Nastawiają się duchowo. Poprawiają kondycję. Początkującym radzą się sprawdzić na odcinku z Mławy do Płocka. Chwalą noclegi w szkołach i smakowite potrawy przygotowywane przez miejscowych na każdym postoju.

Nie pomyślałbym,
że to mnie wciągnie

Wielu idzie po raz wtóry. – Nie liczymy tego, po prostu, kiedy przychodzi czas idziemy kolejny raz. Na początku myśli się, że jeszcze tyle dni przed nami. Pod koniec żałujemy, że trzeba wracać – opowiada Wioletta Gapska, która pielgrzymuje z cała rodziną. To będzie czwarta ich wspólna pielgrzymka. Każdy ma inny pielgrzymkowy staż. Pani Wioletta idzie po raz piąty, jej mąż Michał 4 raz. Dla ich syna Dawida to 3 raz. Pielgrzymowanie może wejść w krew, jak mówią. – To taki pozytywny nałóg. Jak się pójdzie raz, to chodzi się kolejne lata. Musiałoby się coś wyjątkowego wydarzyć, żebyśmy nie poszli. Nie biorę telefonu. Wyciszam się psychicznie. To jest idealny sposób na taki odpoczynek – uważa Michał Gapski. Potwierdza to inny pielgrzym. - Psychicznie nigdzie człowiek tak nie wypocznie jak na pielgrzymce. Gdziekolwiek się pojedzie tam pełno ludzi, harmider. Na pielgrzymce jest czas dla siebie, na przemyślenia. Pięć pielgrzymek mam już za sobą. Zaczynałem przed maturą. Moją intencją było, aby egzamin mi dobrze poszedł i abym dostał się na studia. Nie pomyślałbym, że to mnie tak wciągnie. To będzie moja szósta pielgrzymka. Cieszę się, że wszystkimi się zobaczę na szlaku i wyruszymy do Częstochowy – mówi Mateusz Wodzyński, w tym roku „tubowy” na pielgrzymce.
Ważne jest przygotowanie bagażu i ubrań. Teraz jest łatwiej, choćby ze względów tak prozaicznych jak toy toy-e, czy specjalne baseny, z którym nabiera się wodę do mycia w miejscu noclegu. Namioty otwierają się w kilka sekund. Materace same się pompują.
– Pamiętam jak wszyscy mieli namioty, które same się otwierały. A my druty przepychaliśmy. Potem zadbaliśmy o lepszy sprzęt - opowiada Wioleta Gapska. Błędy w doborze obuwia potrafią przysporzyć cierpienia. - Na pierwszej pielgrzymce szłam z koleżanką w plastikowych japonkach, żeby nie opalić się w skarpetkach. Wytrzymałyśmy tak dwa dni. Całe nogi miałyśmy w bąblach. Wtedy założyłyśmy odpowiednie obuwie – mówi z uśmiechem pani Wioleta.

Wyruszyłam w 1984 roku
z sąsiadką i 8-letnim synem

Idzie się na Jasną Górę, aby podziękować, ale też w konkretnych intencjach. Niektóre sprawiają wiele trudu. – Doświadczałem tego i odczytałem to sobie w ten sposób, że Pan Bóg daje takie trudności, jakie są intencje, które się niesie i jakiej wymagają ofiary – uważa ksiądz, który idzie już 12 raz.
Rekordzistką jest mławianka Ewa Sękowska, która wyrusza na pielgrzymkę po raz 29. – Pierwszy raz zdecydowałam się pójść w intencji zdrowia dla syna. Wyruszyłam w 1984 roku z sąsiadką i 8-letnim synem, z wózkiem. To była dla mnie bardzo trudna pielgrzymka. Nie miałam odpowiednich butów. Nogi miałam zmasakrowane, ale dotarłam do Matki Bożej. To była najwspanialsza moja pielgrzymka. Wchodziłam na Jasną Górę z ogromną radością i nadzieją. Było wtedy nas wtedy ponad 12 tysięcy 18 grup. To były trudne czasy dla pielgrzymów i tych, którzy nas przyjmowali. Pomimo trudności jak się stanęło przed obrazem Marki Bożej to wszystko, co złe odeszło w niepamięć. Przepełniała mnie radość, że się jest przed tronem naszej królowej - opowiada ze wzruszeniem Ewa Sękowska. Kolejnego roku wyruszyła z mężem i synem, ale wtedy z powodu ulew wrócili. Od 1991 roku idzie każdego roku.

Zawiązują przyjaźnie,
biorą śluby

Pielgrzymują ludzie w różnym wieku. Najstarsza pątniczka w ubiegłym roku była po 70-ce. Najmłodsze dziecko w wózku miało około roku. W naszej grupie dobrze się czują też ludzie z innych miast. Nie brakuje obcokrajowców. Nawet takich, którzy nie znają polskiego. – W tym roku idzie z nami Amerykanin, którego zachęciła do pielgrzymki jedna z naszych pątniczek. Podoba się pewnie atmosfera, jaka panuje w naszej rozśpiewanej i rozmodlonej grupie – opowiada ks. Piotr.
- Ludzie obawiają się wziąć udział w pielgrzymce po raz pierwszy. Rezygnują, bo nikogo nie znają i myślą, że nie dadzą rady. Nie ma co się bać. Możemy otwarcie powiedzieć, że na pielgrzymce jesteśmy jedną wielką rodziną. Pomagamy sobie. Czujemy się odpowiedzialni za drugiego człowieka. Jeśli ktoś ma obawy, bo miał z kimś iść a ten ktoś odpadł, to niech rusza. Pomożemy, wesprzemy dobrym słowem i czynem. Często ktoś komuś niesie plecak, pomaga rozbijać namiot. Nikt nie zostanie sam. Zawiązują się przyjaźnie. A nawet dochodzi do ślubów. Na początku lipca udzielałem sakramentu małżeństwa młodej parze, która poznała się na pielgrzymce – opowiada przewodnik „Miedzianej”.
Zapisać można się nawet w trakcie pielgrzymki. Na stronie parafii i facebooku jest instrukcja jak przygotować się do pielgrzymowania. Nawet do 14 sierpnia, kiedy to pielgrzymi docierają na Jasną Górę.

Iwona Łazowa

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB