Piątek, 26 kwietnia 2024. Imieniny Marii, Marzeny, Ryszarda

Nie tylko lanie wosku...

2015-11-28 11:47:01 (ost. akt: 2015-11-28 11:47:53)

Podziel się:

Wróżyć w wigilię św. Andrzeja mogą dziś wszyscy i przeważnie traktują ten wielowiekowy zwyczaj jako dobrą zabawę. Zwłaszcza dzieci – często podczas wieczorków organizowanych w szkołach i świetlicach – chcą poznać swoją przyszłość, i to przede wszystkim w sferze uczuciowej.

Krzysztof Napierski
redakcja@kuriermlawski.pl

Dawniej 30 listopada wróżyły sobie tylko przedstawicielki płci pięknej i interesowały je wyłącznie kwestie matrymonialne. Panowie oczywiście nie byli w żaden sposób pokrzywdzeni, bo też mieli swój dzień na wróżby – oni jednak spotykali się w tym celu w wigilię św. Katarzyny, czyli 24 listopada. Zwyczaj przepowiadania sobie przyszłości w zakresie ożenku i partnerki, z którą spędzi się życie, nazwano – również od imienia świętej – katarzynkami. Dziś jednak, jak już wspomnieliśmy, demokratyczne andrzejki przyciągnęły do siebie również przedstawicieli płci brzydkiej i o wigilii św. Katarzyny mało kto już pewnie pamięta. Dwa przywołane tutaj dni nie były jednak jedynymi, w których oddawano się matrymonialnemu wróżbiarstwu. Reprezentanci obu płci przepowiadali sobie przyszłość także w wigilię Bożego Narodzenia, ostatniego dnia roku oraz w przeddzień wspomnienia św. Jana Chrzciciela (23 czerwca), przy czym w dwóch ostatnich przypadkach robiły to w większości dziewczęta. Wróćmy jednak do Andrzejek, które już za kilka dni będziemy obchodzić. Wielu z nas kojarzy je z takimi wróżbami, jak np. lanie roztopionego wosku na wodę i wnioskowanie na podstawie kształtu zastygającej substancji o przyszłym mężu (np. jak będzie wyglądał lub jaką profesją będzie się parał), przekłuwanie szpilką papierowego serca z wypisanymi na spodzie imionami potencjalnych życiowych partnerów, ustawianie od ściany do progu rzędu butów (właścicielka tego, który jako pierwszy dotrze do progu, miała najszybciej wyjść za mąż) czy też obieranie jabłek (dziewczyna, której uda się uzyskać najdłuższą obierkę, miała najdłużej chodzić ze swoim chłopakiem; gdy zaś obierzynę rzuciło się za plecy, mogła ona przybrać kształt litery, od której rozpoczyna się imię przyszłego wybranka). Dawna literatura podaje nam jednak przykłady wielu innych, równie ciekawych wróżb andrzejkowych.

Co się przyśni,
to przyciśnij

Jak pisał w swoim zbiorze „Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni” (1900) znany historyk i etnograf Zygmunt Gloger, zarówno w wigilię św. Andrzeja, jak też w przeddzień św. Katarzyny, przed pójściem spać kładziono pod poduszkę kartki z imionami – ta, którą się wyciągnęło po przebudzeniu, miała przepowiadać przyszłego życiowego partnera lub partnerkę. Dużą wagę przywiązywano też do snów, jakie się w te noce miało. „Co się przyśni, to przyciśnij” - cytował polskie przysłowie Zygmunt Gloger. Dziewczęta przyszłych mężów szukały jednak nie tylko w snach, ale też... w studniach. Wierzyły, że gdy przyjdą w dzień św. Andrzeja rano po wodę, w jej zwierciadle dostrzegą twarz lubego. Wieczorem zaś nasłuchiwały przy węgle domu, z której strony pies zaszczeka, bo stamtąd właśnie miał nadejść kawaler. Wytężały słuch także pod oknami – gdyby z toczącej się w środku rozmowy wyłapały takie słowa, jak „pójdź”, „zrób”, „przynieś”, mogły liczyć na zamążpójście w ciągu roku; słowa „siedź”, „nie bierz” itp. nie były zaś dla nich pomyślne. Inna metoda, dzięki której panny miały dowiedzieć się, z kim zwiążą swoje dalsze życie, wymagała więcej wysiłku i ostrożności. Trzeba było w przeddzień św. Andrzeja samodzielnie przynieść do domu drewek, rozpalić ogień, przygotować wieczerzę z trzech dań jarzynowych i nakryć na dwie osoby (nikt nie mógł niczego dotknąć!). Następnie dziewczyna musiała na środku izby zawołać: „W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, proszę ciebie na wieczerzę, amen”. Wierzono, że „ukaże się postać przyszłego jej męża, który obejdzie trzykrotnie dokoła stołu i zniknie” - zaświadczał historyk.

Panna, mężatka
czy zakonnica?

Gloger wspomniał też o wróżbie z gąsiorem, rozpowszechnionej zwłaszcza na Kujawach. Dziewczęta stawały w kółku i brały się za ręce, do środka zaś wpuszczano gąsiora z zawiązanymi oczami. Ta z nich, do której ptak podszedł jako pierwszej, pierwsza miała wyjść za mąż. W innym wariancie tej wróżby do koła wpuszczano psa, a każda z dziewcząt kładła przed sobą kawałek chleba posmarowanego tłuszczem lub kość z nogi wołowej. Kolejność zabierania przez psa smakołyków miała być adekwatna do kolejności wychodzenia za mąż przez dziewczęta, których jedzeniem zwierzę się zainteresowało. Czytamy również w „Roku polskim” o pannach zbierających na podwórku wióry do zapaski (ta, która zgromadziła ich parzystą liczbę, w ciągu roku miała stanąć na ślubnym kobiercu) czy też kładącymi w wigilię św. Andrzeja pod misy i talerze „gałązkę ruty lub kwiatek, koronkę do pacierzy i kawałek rąbka. Gdy dziewczyna wyciągnie rutę lub kwiatek, to jeszcze przez rok będzie rutkę siała, jeżeli koronkę, to zostanie zakonnicą, a jeżeli rąbek, to mężatką”.

I w zagrodzie,
i we dworze

Na koniec tylko dodajmy, że – jak podkreśla Gloger – mylne jest przekonanie o rozwijaniu się zwyczajów andrzejkowych w zagrodach wiejskich i dopiero stamtąd przedostawaniu się ich na dwory szlacheckie. „Pierwotny obyczaj narodowy nie znał podziału na żadne kasty, bo był wspólny całemu narodowi, a tylko zależał od okoliczności, w jakich pozostawały rodziny, osoby i ich domy” - wskazywał autor „Roku polskiego”. Przykładowo panna nieumiejąca pisać ani czytać, nie mogła sobie wróżyć z imion wypisanych na kartkach – pozostawało jej jedynie opieranie się na szczekaniu psów czy laniu wosku.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB