Czwartek, 28 marca 2024. Imieniny Anieli, Kasrota, Soni

Chiny okiem mławianina - to kraj pełen kontrastów

2015-08-10 08:40:33 (ost. akt: 2015-08-10 08:43:57)

Autor zdjęcia: Iwona Łazowa

Podziel się:

Chiny kojarzone z fabryką świata, to kraj pełen sprzeczności. Dawid Kask z Mławy – student III roku sinologii na Uniwersytecie Gdańskim opowiada o swoim pobycie w Chinach. Zdradza dlaczego inni Azjaci śmieją się z Chińczyków, a Europejczycy czują się tam jak gwiazdy.

Mławianin Dawid Kask wrócił z Chin do Polski w lutym 2015 r. W tzw. Państwie Środka był dzięki stypendium, w ramach studiów sinologii. Jest to nauka o Chinach, języku chińskim i kulturze. Podczas pobytu w Chinach prowadził blog-a. Po powrocie, swoimi wrażeniami podzielił się z nami.


Więcej przytakiwał
niż mówił

Fascynował się kulturą Chin i Japonii od dziecka. Wtedy próba nauki języka nie powiodła się. - Babcia kupiła dla mnie słownik języka japońskiego, zdawałoby się języka podobnego do chińskiego - bo obydwa języki korzystają ze znaków chińskich. Jednak w Mławie nie udało się nauczyć. Brakowało fachowego wsparcia. Nie było kogoś kto by nade mną stał „z kijem” i zachęcał do roboty – żartuje młody mławianin. Wyjechać do Chin próbował w trakcie studiowania... romanistyki. Jednak okazja pojawiła się dopiero po obronie licencjatu z romanistyki, kiedy to zaczął studiować sinologię. Uczył się języka po 3-4 godziny dziennie na zajęciach, a potem mniej więcej tyle samo w domu. Po pół roku intensywnych studiów w grupie kolegów i koleżanek pojechał do Chin. Przez pierwsze dwa tygodnie więcej przytakiwał niż mówił. Potem miejscowi byli mile zaskoczeni, że „biały człowiek” może mówić po chińsku.

Zderzenie z „kulturą”
dalekiego wschodu

Mławianin pojechał do Pekinu – stolicy Chin. - Na lotnisku czekał Chińczyk z naszymi zdjęciami, jak z listu gończego. Okazało się, że zorganizował wielki autobus na 50 osób, a nas było czworo – Dawid opowiada o pierwszych chwilach w Pekinie. Studiowanie w Chinach wygląda nieco inaczej niż w Polsce. Mieszkał w kampusie odgrodzonym od miasta. Przy każdej bramie stali strażnicy. Wojskowych zauważył też na ulicach. Z „kulturą” tego kraju po raz pierwszy zetknął się na kampusie. W Pekinie można zrobić zakupy w znanych i u nas marketach. Pierwsza wyprawa na zakupy zakończyła się nieprzyjemnie. Mieli jechać do supermarketu autokarem podstawionym na teren kampusu. Dawid do tej pory nie wie dlaczego w środku zostali sami Azjaci, a Polaków wyproszono. Jednak ponownie nie zetknął się z czymś takim. Generalnie obcokrajowców z zachodu traktowano dobrze. 
Mówili, że jestem
zachodnim barbarzyńcą. Zetknął się z różnymi opiniami o Europejczykach. - Widzą w nas ideał piękna lub zachodnich najeźdźców - mówi. Z drugiej strony ludzie o europejskich rysach wzbudzają zainteresowanie. Mogą poczuć się jak gwiazdy. A to dlatego, że Chińczycy na każdym kroku robią im zdjęcia. Zaskakują przy tym pomysłowością. - Pamiętam jedno zdarzenie. Podczas spaceru po Placu Niebiańskiego Spokoju, na wprost szła grupa osób trzymających się za ręce. W pewnym momencie rozstąpili się, między nimi był ktoś z aparatem, kto zrobił zdjęcie mnie i moim polskim znajomym – opowiada Dawid. Pojechał do Państwa Środka z przekonaniem, że to fabryka świata, ale i kraj o jednej z najstarszych kultur świata. Większe wrażenie zrobił na nim Chiński Mur niż sama kultura. - Miałem zderzenie z rzeczywistością. Chińczycy to naprawdę prości ludzie – opowiada student. - Chiny, Japonia, Korea zdawałoby się, że to podobne kultury. Ludzie wyglądają podobnie, ale to trzy różne światy. Towarzysz Mao zniszczył w Chińczykach wszystko co piękne i wyjątkowe. Podczas rewolucji kulturalnej profesorów zdegradowali do roli chłopów a chłopów wynieśli wyżej. Moja dziewczyna opowiadała, że jej dziadek był kiedyś profesorem. Wysłali go na prowincję, żeby uprawiał rolę. Teraz większość lepiej rozwiniętych krajów Azji śmieje się z Chińczyków, z tego jak oni się zachowują. Chińczycy jednak szczycą się swoją kulturą. Mówili, że jestem zachodnim barbarzyńcą, a oni mają pięć tysięcy lat kultury – uważa Dawid. Jedno jest pewne, w Chinach lubią sobie pośpiewać. - U nas idzie się do pubu i śpiewa. W Pekinie są specjalne lokale przeznaczone na karaoke. Zamawia się pokój w którym można śpiewać. Można przynieść jedzenie i picie, ale generalnie chodzi o śpiewanie – mówi.


Wiosna w Pekinie
była przepiękna

W Państwie Środka dzięki super szybkim pociągom można pokonać wielkie odległości, dość sprawnie dojechać do innych części kraju. Dawid był pod wrażeniem szybkości oraz punktualności pociągów. Także w Pekinie były rzeczy które zaskakiwały. - Wiosna w Pekinie była przepiękna. Któregoś dnia na drzewach zakwitły kwiaty. Myśleliśmy, że ktoś je nocą przykleił. Było pięknie, szczególnie jak nie było smogu. No i temperatura była w sam raz, jakieś 20 stopni. Później było za gorąco i to trochę zniechęciło mnie do pekińskiego klimatu – mówi – latem temperatury ponad 30 stopni i duża wilgoć, a zimą powietrze suche jak pieprz i duże wiatry. Ciekawe jest to, że Chińczycy nie kupują swoich towarów gorszego gatunku. - Wysyłają to na zachód, bo zachód chce taniego, słabego produktu. Tak naprawdę oni mają najlepsze iPhon – y. Mają swoje marki. A gaże w fabrykach w Pekinie mogą sięgać dwóch tysięcy złotych, w przeliczeniu na naszą walutę – dodaje.

Chińczycy pizzę
jedzą... pałeczkami

Na pekińskiej uczelni studiuje sporo obcokrajowców. Najwięcej jest studentów m.in. z Indonezji, Tajlandii i Korei. Spotykał też Wenezuelczyków i Francuzów. Jednak nie każdy obcokrajowiec przyjechał po wiedzę. Wizę studencką można wykorzystać na różne sposoby. - Jeden Francuz, po zdobyciu wizy studenckiej, jeździł po kraju, pracował jako model i grał w filmach – wspomina nasz student. Stypendium pokrywało koszty podróży i zakwaterowania. Wyżywienie Dawid organizował za własne pieniądze. Stołował się na ogromnej stołówce na terenie uczelni - Kilka dań mi zasmakowało, jak bułeczki na parze, pierogi - opowiada. Na uczelni czekało go sporo nauki. Był też czas na miłość. Swoją dziewczynę poznał podczas spotkania prezentującego Polskę i prowincję Yunnan, po którym uczestnicy wymienili się kontaktami. - Wybrałem najładniejszą dziewczynę i napisałem na WeChacie, najpopularniejszym chińskim komunikatorze. Zdziwiła się, ale zgodziła się spotkać – opowiada. Na pierwszą randkę przyszła z kolegą. Umówili się w świątyni, gdzie w tym czasie była wystawa czapek. – Obejrzeliśmy wystawę. Potem kolega sobie poszedł, a my weszliśmy do restauracji. U nich takie lokale wyglądają inaczej. Najczęściej wszystko stawiane jest na środku, na obrotowym blacie, a każdy wybiera sobie to co chce z półmisków. O nożu i widelcu można zapomnieć. Chińczycy nawet pizzę jedzą... pałeczkami – wspomina. Sam związek nie przetrwał. - Kiedy miałem wracać do Polski uznaliśmy, że związek na odległość nie ma sensu. Co dalej? Dawid będzie się starał o kolejne stypendium umożliwiające wyjazd do Chin, a to w ramach studiów magisterskich. Tym razem chce pojechać do innego miasta niż stolica Państwa Środka. W przyszłości chce zostać tłumaczem."

Iwona Łazowa

Czytaj e-wydanie
Podziel się informacją: 



Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: kliknij 
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Iwona Łazowa

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kolezanka #1806217 | 95.40.*.* 1 wrz 2015 16:27

    Super Dawid! Gratulacje i powodzenia w nastepnym wyjezdzie!

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. Zbyszek #1809055 | 89.228.*.* 5 wrz 2015 11:03

    no nieźle

    ! - + odpowiedz na ten komentarz