Piątek, 26 kwietnia 2024. Imieniny Marii, Marzeny, Ryszarda

Łączą ich wojenne wspomnienia i wspólnie spędzany czas

2015-07-21 12:05:03 (ost. akt: 2015-07-21 12:22:29)
Kombatanci wspominają lata wojenne -
to co pamiętają i to co, opowiedzieli im rodzice

Kombatanci wspominają lata wojenne - to co pamiętają i to co, opowiedzieli im rodzice

Autor zdjęcia: Robert Bartosewicz

Podziel się:

- Wielu starszych ludzi mawia czasem, że dałoby wiele, aby im powróciła młodość. Ja nie chciałbym, aby wróciły moje dziecięce lata i miałbym przeżyć to, co przed ponad siedemdziesięciu laty przeżyła moja rodzina – mówi mieszkaniec Szydłowa Jerzy Ciecierski.

Jerzy Ciecierski urodził się w Szydłowie w 1936 r. Jego ojciec w 1939 r. został powołany do wojska w Modlinie. Stamtąd nie wrócił o własnych siłach. - Został w bitwie poszarpany przez bombę. Z okopu wyciągnął go porucznik Jan Nowicki. Jakimś cudem tata przeżył tydzień u jakichś dobrych ludzi. Moja mama dostała wiadomość o tym, że jest ciężko ranny. Wynajęła furmankę do Modlina – mówi Jerzy Ciecierski. Po tym jak jego ojciec dotarł do domu, z jego ciała wyciągnięto 64 odłamki. - Tata bardzo cierpiał. Potem wdało się zakażenie i w maju 1944 r. umarł – opowiada mieszkaniec Szydłowa.

„Nowy Berlin”

Podczas II wojny światowej Szydłowo było miejscem przemarszu wojsk niemieckich oraz przemieszczania się dużych ilości sprzętu wojskowego. Bo w pobliżu był ogromny poligon, który nazywano małym albo „nowym Berlinem”. - To był taki obóz, prawie jak małe miasto. Polacy, którzy tam pracowali mówili, że były tam duże, drewniane baraki, betonowe drogi i warsztaty. Poligon był ogrodzony, a na naszym polu była wartownia – kontynuuje nasz rozmówca. „Nowego Berlina” pilnie strzegli niemieccy żandarmi. - Byli bezwzględni i okrutni. Mieli wsparcie SS-manów oraz wojska. Często było widać prowadzonych ludzi, bardzo zbitych i zakrwawionych, że dziś łzy same się cisną do oczu, kiedy o tym opowiadam. Widziałem jak jeden człowiek uciekał i Niemcy go zastrzelili. Ciało wywlekli na cmentarz i zakopali jak zwierzę – relacjonuje pan Jerzy. W 1944 r., po śmierci ojca, jego matka postanowiła, że uciekną. Udało im się dotrzeć do Pokrytek koło Strzegowa. Tam przeżyli bombardowanie. Pokrytki zostały spalone, a oni wrócili do Szydłowa.

To co zobaczyli
było straszne

W 1945 r. przez nasz region przechodził front walki pomiędzy wojskami niemieckimi i rosyjskimi. Wówczas pan Jerzy miał 9 lat. Pewnej nocy w ciemności zaczęło być słychać strzały. Z poligonu uciekały niemieckie czołgi. Natknęły się one na maszyny rosyjskie. - To, co zobaczyliśmy rano było straszne i przerażające: czołgi potopione w rzecze i na bagnach. Najgorzej było na bocznicy kolejowej. Tu stało 8 zniszczonych niemieckich czołgów, a wokół były trupy i ranni, konający żołnierze niemieccy. Do dziś pamiętam ich wołanie: „Mein Gott!”. Byłem dzieckiem, ale te widoki zapamiętałem. Modliłem się wówczas o zdrowie mamy, bo niedawno pochowaliśmy tatę – wspomina nasz rozmówca. I podkreśla, że to, co się wtedy działo, to rzeczywistość, a nie film. Mówi to w odniesieniu do dzisiejszych reakcji niektórych dzieci. - Dziś bywa tak, że jak wnuczek obejrzy film, to potem pyta: „Babciu, ile razy byłaś zabita na wojnie”? A to co ja widziałem, to była autentyczna, krew, autentyczne życie, a jak komuś na przykład rękę urwało to już nie odrosła – objaśnia pan Jerzy. Jego małżonka Eliza Ciecierska urodziła się w 1940 r. - Jest dużo osób, które przeżyły te czasy. My czerpiemy o nich wiedzę głównie z opowiadań rodziców. Dzięki ich relacjom wiemy co przeszli, gdzie z nami wędrowali i jak zdobywali pożywienie – mówi Eliza Ciecierska.

W tym samym roku urodziła się Barbara Jatczak, obecnie prezes Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Szydłowie. - Pamiętam rok 1945. My byliśmy w miejscu naszego zamieszkania – w Nosarzewie Polnym – mówi Barbara Jatczak. Wówczas Niemcy „kumulowali” rodziny – w jednym domu mieszkały np. dwie, a ponadto lokatorami „z przydziału” byli też Niemcy. - Moi mieszkali z takim państwem Prześlakiewiczów, a w drugim pokoju był Niemiec. To były takie czasy, że wiele rzeczy nam zabraniano. Nie mogliśmy zabijać świń, handlować masłem, a dzieci nie mogły się bawić – mówi pani Barbara. I przypomina o jednym ze zdarzeń z 1945 r. Wówczas na wsiach nie było łazienek. Swoje potrzeby fizjologiczne trzeba było załatwiać na zewnątrz. - W tym celu wyszłam poza dom, kiedy ukucnęłam zobaczyłam żandarma, a on uderzył mnie mocno batem w plecy. Rana od tego goiła mi się 3 miesiące – wspomina nasza rozmówczyni. Ale od razu dodaje, że nie wszyscy Niemcy byli źli. - Niemiec, który mieszkał z moimi rodzicami, co wieczór brał mnie na ręce i na kolana. Mówił, że ma taką samą córeczkę W Niemczech. Lubił mnie. Pamiętam, że przywoził mi ubrania – opowiada Barbara Jatczak. Wspomina również o tym, że w 1945 r. we wsi był mężczyzna – Polak, który ukrywał się przed okupantem, bo najprawdopodobniej zabił Niemca. Wówczas Niemcy mieli ustawić mężczyzn – mieszkańców wsi w rzędzie i zagrozić, że jeśli nie znajdą uciekiniera, to zastrzelą co drugiego z nich.

Wiele wspólnych
działań

Dziś osoby pokrzywdzone w tamtych czasach albo ich bliscy są zrzeszeni jako kombatanci i ich podopieczni w Związku Kombatantów RP i i Byłych Więźniów Politycznych. Taki funkcjonuje również w Szydłowie. Barbara Jatczak jest prezesem tutejszego związku od 8 lat. Związek liczy obecnie około 140 członków. Należący do niego spotykają się regularnie, organizują też spotkania z różnych okazji, np. święta kobiet. Organizowana jest też wspólna wigilia. Kombatanci uczestniczą również we wszystkich uroczystościach patriotycznych i religijnych na terenie gminy. Kultywują pamięć o tamtych, strasznych czasach. O czasach, w których przyszło żyć ich rodzicom i im samym. Związek opiekuje się grobami, m.in. tymi w Szydłowie (z 1918, z 1920 i 1939 r.) i w Sławogórze Nowej. Do tej ostatniej miejscowości jeżdżą co roku, 1 września, zostawiając tam kwiaty, znicze i swoją modlitwę. - Jeździmy również do Ościsłowa. W tej miejscowości Niemcy wymordowali ponad 300 tysięcy niepełnosprawnych osób – mówi Barbara Jatczak.
Kombatanci wybierają się także na wspólne wycieczki. Byli już m.in. w: Warszawie, Świętej Lipce, Żelazowej Woli, Kaliszu, Niepokalanowie i Gietrzwałdzie.

Robert Bartosewicz


Czytaj e-wydanie
Podziel się informacją: 



Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 

Swoją stronę założysz TUTAJ ".

Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: kliknij 
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Robert Bartosewicz





Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB