Piątek, 10 maja 2024. Imieniny Antoniny, Izydory, Jana

Stupsk. Jerzy Wawrzyńczak: Zawłaszczyli ziemię pod wiadukt, teraz nie zgadzają się na kawałek asfaltu

2014-08-02 18:31:16 (ost. akt: 2014-08-02 18:38:04)

Tylko na połowie wjazdu Jerzy Wawrzyńczak ma asfalt, który zalano na wyznaczonym terenie już po wykonaniu zdjęcia

Tylko na połowie wjazdu Jerzy Wawrzyńczak ma asfalt, który zalano na wyznaczonym terenie już po wykonaniu zdjęcia

Autor zdjęcia: Iwona Łazowa

Podziel się:

Nowy asfalt kończący się w połowie wjazdu na posesję, wiadukt przecinający gospodarstwo na pół i brak dojazdu na własną ziemię? To możliwe. Przekonał się o tym Jerzy Wawrzyńczak, któremu zawłaszczono na mocy „specustawy” 11 arów i jak twierdzi nie zapewniono dojazdu do gospodarstwa.

Gospodarstwo pana Jerzego i jego żony Anny przecina obecnie wiadukt. Wcześniej zawłaszczono i rozebrano 12 - metrowy wjazd przemysłowy. Został wjazd 9 - metrowy znajdujący się naprzeciwko obory. – Rozebrano mi wjazd, który zbudowałem zgodnie z prawem i nie zapewniono innej możliwości dojazdu do części gospodarczej posesji – tłumaczy Jerzy Wawrzyńczak. Pisaliśmy o staraniach o możliwość dojazdu. Po interwencji rolnikowi „pozwolono” na własny koszt poszerzyć istniejący wjazd do 13. metrów. Niestety nadal nie ma tego w planach PKP. Początkowo w 2007 roku nie było w nich legalnie zbudowanej w 2003 roku obory. Potem wpisano obiekt, ale „zapomniano” o wjazdach do działki z oborą i tej po drugiej stronie wiaduktu.

Nieprawdziwe informacje
i brak zgody na kawałek asfaltu

Do problemów z dojazdem doszła sprawa z drogą. Nowa asfaltowa nawierzchnia od strony wiaduktu ucina się w połowie planowanego wjazdu. - Utrudni to dojazd mleczarkom i tirom z paszami dla 170 sztuk bydła - mówi Jerzy Wawrzyńczak. Rozwiązanie wydaje się proste. – Wystarczy pociągnąć asfalt dalej do około 5. metrów. Dla kolei to drobnostka, a dla mnie ogromny problem - tłumaczy pan Jerzy. Wykonawca odmawia pociągnięcia kilku metrów więcej asfaltu. Wszystko w rękach PKP PLK. Jednak argumenty nie trafiają do inwestora. Według PKP: - (…) Pan Wawrzyńczak uczestniczył w procesie uzgadniania zarówno, jako osoba prywatna jak i przedstawiciel gminy. Ubiegał się w tamtym czasie o stanowisko wójta gminy Stupsk i brał udział w uzgodnieniach na każdym etapie inwestycji (…) – zdaniem Macieja Dutkiewicza z biura prasowego PKP PLK. Tylko, że pan Jerzy, gminny radny, nigdy na wójta nie startował. – Rada nie miała wpływu na inwestycję, nie podejmowała w tej sprawie żadnej uchwały – twierdzi pan Jerzy. Nieprawdziwa informacja stawia pod znakiem zapytania ustalenia PKP. Prawdopodobnie kolej pomyliła osoby i ktoś z gminy Stupsk rzeczywiście miał wpływ na obecny kształt inwestycji.

Zmiany możliwe
po zakończeniu inwestycji


Inwestor powinien zapewnić dostęp do drogi publicznej, czego nie uczyniono. - (…) Zadaniem PKP PLK była likwidacja przejazdów w poziomie szyn poprzez budowę skrzyżowań dwupoziomowych i włączenie ich w istniejącą infrastrukturę drogową, a nie budowa, rozbudowa, modernizacja dróg. PKP PLK była zobowiązana jedynie do zapewnienia dostępu do drogi publicznej działek powstałych w wyniku podziału wynikającego z decyzji lokalizacyjnych. (…) Nadmieniam, że ustalony zakres inwestycji (…) nie może być dowolnie rozszerzany i zmieniany chociażby z uwagi na fakt, iż przedsięwzięcie jest realizowane ze środków unijnych przeznaczonych na cel publiczny – podkreśla Maciej Dutkiewicz. - Po zakończeniu inwestycji i otrzymaniu pozwolenia na użytkowanie zarządca drogi - gmina Stupsk będzie mogła dowolnie zmieniać lub rozszerzać na swój koszt lub osób zainteresowanych istniejący stan dróg – zapewnia rzecznik PKP PLK. Rolnik nie rezygnuje w walki o swoje, bo gospodarstwo nie może funkcjonować bez dojazdu.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB