Gdyby przepisy weszły w życie, to Polacy, mając odpowiedni staż pracy, mieliby prawo przejścia na emeryturę wcześniej, niż wynosi wiek emerytalny. No i gdyby sprawy nie utknęły w Sejmie, bo najwyraźniej emerytury stażowe to gorący kartofel.
Lewicy udało się przeforsować rentę wdowią i od przyszłego roku wdowy i wdowcy będą mogli liczyć na część emerytury po zmarłym współmałżonku. Wprawdzie projekt zakładał duże wyższe świadczenia niż zapisane ostatecznie w ustawie, ale na pewno renta wdowia będzie wsparciem dla wielu owdowiałych seniorów. Czy Lewicy uda się też przepchnąć przez Sejm emerytury stażowe?
Dwa projekty na stole
Już w lutym tego roku odbyło się pierwsze czytania dwóch projektów dotyczących wprowadzenia emerytur stażowych. Jeden jest projektem obywatelskim, pod którym Solidarność zebrała 235 tys. podpisów, a który wypłynął do Sejmu 30 września 2021 r. Drugi — poselskim, który przygotowała Lewica przy udziale OPZZ, a który trafił na Wiejską 30 stycznia 2024 r. Oba zakładają podobne rozwiązanie: na emeryturę można byłoby przejść niezależnie od wieku, jeśli ma się odpowiedni staż pracy (chodzi tu zarówno o okresy składkowe, jak i nieskładkowe). I tak dla kobiet byłoby to 35 lat pracy, a dla mężczyzn — 40 lat. A emerytura stażowa nie mogłaby być niższa niż minimalne świadczenie, czyli obecnie 1780,96 zł brutto.
Posłowie odesłali oba projekty do dalszych prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. I zapadła cisza. Jaki więc los czeka emerytury stażowe?
— Mam nadzieję, że w końcu emerytury stażowe wejdą w życie — mówi Jarosław Szunejko, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Warmińsko-Mazurskiego. — Tym bardziej że jest duże oczekiwanie społeczne co do wprowadzenia takiego rozwiązania, ale też jest dobry klimat w rządzie, szczególnie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, jeśli chodzi o wprowadzenie tego typu regulacji prawnej.
Już w lutym tego roku odbyło się pierwsze czytania dwóch projektów dotyczących wprowadzenia emerytur stażowych. Jeden jest projektem obywatelskim, pod którym Solidarność zebrała 235 tys. podpisów, a który wypłynął do Sejmu 30 września 2021 r. Drugi — poselskim, który przygotowała Lewica przy udziale OPZZ, a który trafił na Wiejską 30 stycznia 2024 r. Oba zakładają podobne rozwiązanie: na emeryturę można byłoby przejść niezależnie od wieku, jeśli ma się odpowiedni staż pracy (chodzi tu zarówno o okresy składkowe, jak i nieskładkowe). I tak dla kobiet byłoby to 35 lat pracy, a dla mężczyzn — 40 lat. A emerytura stażowa nie mogłaby być niższa niż minimalne świadczenie, czyli obecnie 1780,96 zł brutto.
Posłowie odesłali oba projekty do dalszych prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. I zapadła cisza. Jaki więc los czeka emerytury stażowe?
— Mam nadzieję, że w końcu emerytury stażowe wejdą w życie — mówi Jarosław Szunejko, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Warmińsko-Mazurskiego. — Tym bardziej że jest duże oczekiwanie społeczne co do wprowadzenia takiego rozwiązania, ale też jest dobry klimat w rządzie, szczególnie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, jeśli chodzi o wprowadzenie tego typu regulacji prawnej.
Przywilej, a nie przymus
OPZZ od lat zabiega o emerytury stażowe. Pierwszy projekt w tej sprawie związek złożył do Sejmu już 12 lat temu. Idea jest prosta: emerytura stażowa to byłoby uprawnienie, przywilej, a nie przymus — podkreślają związkowcy.
— Emerytury stażowe są propozycją głównie dla osób, które z uwagi na warunki pracy, wypalenie zawodowe nie mają już siły i zdrowia, żeby dalej pracować — dodaje przewodniczący Szunejko. — Zdajemy sobie sprawę z tego, że im dłuższy staż pracy, tym wyższa emerytura, dlatego emerytury stażowe będą niższe od emerytury wypracowanej w normatywnym wieku emerytalnym, a więc 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Ale dzięki temu rozwiązaniu pracownicy nie mający już siły dalej pracować zyskaliby pewne zabezpieczenie finansowe. Dziś zostają z niczym.
OPZZ od lat zabiega o emerytury stażowe. Pierwszy projekt w tej sprawie związek złożył do Sejmu już 12 lat temu. Idea jest prosta: emerytura stażowa to byłoby uprawnienie, przywilej, a nie przymus — podkreślają związkowcy.
— Emerytury stażowe są propozycją głównie dla osób, które z uwagi na warunki pracy, wypalenie zawodowe nie mają już siły i zdrowia, żeby dalej pracować — dodaje przewodniczący Szunejko. — Zdajemy sobie sprawę z tego, że im dłuższy staż pracy, tym wyższa emerytura, dlatego emerytury stażowe będą niższe od emerytury wypracowanej w normatywnym wieku emerytalnym, a więc 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Ale dzięki temu rozwiązaniu pracownicy nie mający już siły dalej pracować zyskaliby pewne zabezpieczenie finansowe. Dziś zostają z niczym.
Komisja pracuje
Jednak to, że temat emerytur stażowych nie przewija się w przestrzeni publicznej, nie znaczy, że nic nie dzieje się w tej sprawie. Prace nad projektami toczą się, choć wielu to tempo może nie zadowalać. Pod koniec lipca komisja zapoznała się ze stanowiskiem w tej sprawie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które przedstawił wiceminister Sebastian Gajewski.
Obecnie są procedowane dwa projekty: obywatelski i Lewicy, ale w Sejmie od trzech lat leży też projekt prezydencki przygotowany przez Andrzej Dudę. Zakłada, że staż pracy (okresy składkowe i nieskładkowe) umożliwiający przejście na emeryturę ma wynosić 39 lat dla kobiet i 44 lata dla mężczyzn. Z pozoru projekt był mniej korzystny dla pracowników, bo zakłada dłuższy staż, ale wydaje się, że dużo lepiej niż pozostałe zabezpieczał przyszłość finansową przyszłych emerytów. Bo trzeba pamiętać, że emerytura to świadczenie, za które przyjdzie nam żyć do końca naszych dni, i jeśli dostaniemy jakąś podwyżkę, to będzie ona wynikać tylko z corocznej waloryzacji emerytur.
Dlatego eksperci przestrzegają, że emerytury stażowe mogą okazać się pułapką dla wielu przyszłych emerytów, bo ich emerytura będzie na poziomie minimalnego świadczenia, czyli obecnie 1780,96 zł brutto, co zwiększa ryzyko ubóstwa emerytalnego, zwłaszcza wśród kobiet, które statystycznie żyją znacznie dłużej niż mężczyźni, a mogłyby przechodzić na emeryturę już w wieku 50 i więcej lat, a następnie być zmuszone przez kolejnych 20-30 lat lub dłużej utrzymać się za środki zbliżone do kwoty minimalnej emerytury.
Jednak to, że temat emerytur stażowych nie przewija się w przestrzeni publicznej, nie znaczy, że nic nie dzieje się w tej sprawie. Prace nad projektami toczą się, choć wielu to tempo może nie zadowalać. Pod koniec lipca komisja zapoznała się ze stanowiskiem w tej sprawie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które przedstawił wiceminister Sebastian Gajewski.
Obecnie są procedowane dwa projekty: obywatelski i Lewicy, ale w Sejmie od trzech lat leży też projekt prezydencki przygotowany przez Andrzej Dudę. Zakłada, że staż pracy (okresy składkowe i nieskładkowe) umożliwiający przejście na emeryturę ma wynosić 39 lat dla kobiet i 44 lata dla mężczyzn. Z pozoru projekt był mniej korzystny dla pracowników, bo zakłada dłuższy staż, ale wydaje się, że dużo lepiej niż pozostałe zabezpieczał przyszłość finansową przyszłych emerytów. Bo trzeba pamiętać, że emerytura to świadczenie, za które przyjdzie nam żyć do końca naszych dni, i jeśli dostaniemy jakąś podwyżkę, to będzie ona wynikać tylko z corocznej waloryzacji emerytur.
Dlatego eksperci przestrzegają, że emerytury stażowe mogą okazać się pułapką dla wielu przyszłych emerytów, bo ich emerytura będzie na poziomie minimalnego świadczenia, czyli obecnie 1780,96 zł brutto, co zwiększa ryzyko ubóstwa emerytalnego, zwłaszcza wśród kobiet, które statystycznie żyją znacznie dłużej niż mężczyźni, a mogłyby przechodzić na emeryturę już w wieku 50 i więcej lat, a następnie być zmuszone przez kolejnych 20-30 lat lub dłużej utrzymać się za środki zbliżone do kwoty minimalnej emerytury.
Jakie będą koszty?
Tym, co może przekreślić sprawę emerytur stażowych, są pieniądze, bo uchwalając emerytury stażowe, trzeba też pamiętać o kosztach takiego rozwiązania dla całego systemu emerytalnego. Według autorów projektu Lewicy wejście go w życie spowoduje zwiększenie kosztów po stronie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych o ok. 13 mld zł rocznie, a po stronie Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego – o ok. 1,5 mld zł.
„Należy jednak podkreślić, że rzeczywiste koszty wejścia w życie projektowanej ustawy mogą być niższe od szacowanych, ponieważ liczba osób uprawnionych do emerytury stażowej z pewnością nie będzie tożsama z liczbą osób zainteresowanych skorzystaniem z prawa do niej” — czytamy w uzasadnieniu projektu.
Według byłej prezes ZUS prof. Gertrudy Uścińskiej w przypadku projektu Solidarności nawet przy założeniu, że z tego rozwiązania skorzysta połowa uprawnionych, wygeneruje to wzrost wydatków na emerytury i zmniejszenie wpływów składkowych w łącznej wysokości ok. 87 mld zł w dziesięcioletniej perspektywie.
Z kolei, jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, według resortu finansów skutki finansowe proponowanych rozwiązań mogą być wyższe i wynieść nawet ok. 24 mld zł w 2025 roku, jeśli na emerytury stażowe przejdą wszyscy, którzy uzyskają takie prawo. Wprawdzie w kolejnych latach ten koszt będzie malał, to patrząc na to, co dzieje się z budżetem państwa, bardziej można się spodziewać cięcia wydatków niż ich zwiększania.
Andrzej Mielnicki
Tym, co może przekreślić sprawę emerytur stażowych, są pieniądze, bo uchwalając emerytury stażowe, trzeba też pamiętać o kosztach takiego rozwiązania dla całego systemu emerytalnego. Według autorów projektu Lewicy wejście go w życie spowoduje zwiększenie kosztów po stronie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych o ok. 13 mld zł rocznie, a po stronie Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego – o ok. 1,5 mld zł.
„Należy jednak podkreślić, że rzeczywiste koszty wejścia w życie projektowanej ustawy mogą być niższe od szacowanych, ponieważ liczba osób uprawnionych do emerytury stażowej z pewnością nie będzie tożsama z liczbą osób zainteresowanych skorzystaniem z prawa do niej” — czytamy w uzasadnieniu projektu.
Według byłej prezes ZUS prof. Gertrudy Uścińskiej w przypadku projektu Solidarności nawet przy założeniu, że z tego rozwiązania skorzysta połowa uprawnionych, wygeneruje to wzrost wydatków na emerytury i zmniejszenie wpływów składkowych w łącznej wysokości ok. 87 mld zł w dziesięcioletniej perspektywie.
Z kolei, jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, według resortu finansów skutki finansowe proponowanych rozwiązań mogą być wyższe i wynieść nawet ok. 24 mld zł w 2025 roku, jeśli na emerytury stażowe przejdą wszyscy, którzy uzyskają takie prawo. Wprawdzie w kolejnych latach ten koszt będzie malał, to patrząc na to, co dzieje się z budżetem państwa, bardziej można się spodziewać cięcia wydatków niż ich zwiększania.
Andrzej Mielnicki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez